[FOTO] Kikuty zamiast drzew
Nieumiejętne obcinanie drzew może skończyć się zniszczeniem korony, co w efekcie spowoduje widok taki jak na zdjęciach. Oburzeni pracami, które wykonuje jedna z świdnickich firm są mieszkańcy bloków przy ulicy Armii Krajowej. Takie działanie to dewastacja, mówią zgodnie specjaliści, drzewoznawcy.
Podobny los spotkał w lutym 2014 roku drzewa przy katedrze. Wtedy urzędnicy stwierdzili, że ksiądz złamał prawo i prawdopodobnie nałożony zostanie mandat.
- Postępowanie w tej sprawie nadal się toczy - mówi Magdalena Dzwonkowska, rzeczniczka urzędu.
Generalnie przycinka drzew w okresie zimowym, jest normalną sytuacją. Rośliny pozostają wtedy w uśpieniu. Soki krążą w nich w sposób minimalny. Nawet mocno przycięte drzewa, powinny na wiosnę odbić. Pytanie tylko, czy rzeczywiście kikuty, które pozostały po pracach tzw. fachowców mają w ogóle jakieś szanse.
Zgodnie z Ustawą o Ochronie Przyrody, pozwolenia są wymagane tylko w przypadku wycinki drzew. Nie trzeba ich uzyskiwać, gdy dokonuje się przycinki. Przepisy mówią jednak, że pielęgnacja taka musi zostać dokonana w sposób nie zagrażający żywotności drzewa i zachowujący przekrój jego korony.
Ponadto pracownicy firm zajmujących się przycinką, powinni mieć ukończone szkolenia w tym kierunku. W praktyce jest z tym jednak różnie.
Firma zatrudniona przez Zakład Usług Porządkowych nr 2 Eleonory Rutany zdaniem szefowej ma uprawnienia i szkolenia do wykonywania takich prac.
- Zatrudniony przeze mnie podmiot ma wszystkie potrzebne uprawnienia. Moim zdaniem drzewa zostały przycięte prawidłowo. Lipy te na wiosnę na pewno pięknie odbiją - komentuje doba.pl, Eleonora Rutana.
Innego zdania jest arborysta, Paweł Gromek.
- To co robi firma pani Rutany jest niebezpieczne, nieekonomiczne i nieestetyczne. Te drzewa zostały ogłowione, co nie jest zabiegiem pielęgnacyjnym. To działanie z premedytacją obliczone na odroczone w czasie uśmiercenie drzewa. Jest aktem desperacji wobec restrykcyjnego prawa, które zabrania nawet we własnym obejściu wycinania drzew bez przyczyny oraz z koniecznością posiadania urzędowego zezwolenia na tę czynność. Dodatkowo pani Rutana zasłania się luką w przepisach, które w ogóle nie mają racji bytu. Jak firma porządkowa może zajmować się w ogóle wycinką drzew? Zatrudniają ich wspólnoty mieszkaniowe, które w ten sposób okradają ludzi. Wielokrotnie zgłaszałem do urzędu takie przypadki, ale to jak walka z wiatrakami. Nikt nie zdaje sobie sprawy jak drzewa ważne są dla ludzi. Już nie wspomnę, że przycinane w ten sposób drzewa sprzedawane są na opał - mówi Paweł Gromek.
Jak sprawa wygląda prawnie? Drzewo powinno zostać przycięte do 30 procent powierzchni zielonej. Tymczasem u nas obowiązuje zasada, że duże drzewo trzeba porządnie ogołocić, żeby nie urosło jeszcze większe.Jeśli ogołocone drzewo przeżyje, nie ma sensu sprawy ruszać. Jeśli obumrze, jest to już dewastacja zieleni, za którą firma może zostać ukarana mandatem. Nie jest to zbyt dotkliwa kara i nikt się tym specjalnie nie przejmuje.
- Lipy przy ul. Armii Krajowej zostały przycięte i tak zredukowane kilka lat temu. Na takie uformowanie koron drzew pozwalały wtedy przepisy. Teraz co dwa, trzy lata są one doprowadzane do formy pierwotnej - wyjaśnia rzeczniczka urzędu.
- Zasłanianie się tym przepisem, to celowe działanie - ripostuje Gromek.
foto: facebook
Przeczytaj komentarze (17)
Komentarze (17)