Prokuratura sprawdzi czy policjanci pobili dwóch świdniczan
- Czuliśmy się jak zwierzyna na polowaniu. Nasze zaskoczenie tym, mogę powiedzieć, bandyckim napadem było tym większe, że w ogóle się tego nie spodziewaliśmy. Wracaliśmy ze sklepu do domu, nie robiąc niczego złego – mówi Emil Zawisza, który twierdzi, że został pobity przez świdnickich policjantów.
Wrześniowy wieczór. Na tygodniowy urlop do Polski z Francji przyjechało dwóch braci: Emil i Sebastian. Feralnego dnia wracając ze sklepu, zostali jak mówią, napadnięci przy ulic Jodłowej. Żeby tego było mało funkcjonariusze, ubrani po cywilnemu, mieli mężczyzn kopać i bić po całym ciele. Ciągnąć za ręce skutymi kajdankami oraz obezwładnić zakutych wcześniej braci gazem pieprzowym. Dlaczego? Tego obaj poszkodowani do dzisiaj nie wiedzą.
- Tuż przed 21 przeszliśmy przez skwer przy skrzyżowaniu ulicy Jodłowej i Kopernika w Świdnicy. Wracaliśmy do domu, od którego dzieliło nas w sumie jakieś 200 metrów. Nagle podeszło do nas dwóch mężczyzn, w cywilnych ubraniach i powiedzieli, że nie wolno tędy „łazić”. Kazali nam pokazać dokumenty. Zapytaliśmy, kim są. Powiedzieli, że policjantami. Poprosiłem zatem o pokazanie legitymacji, oni jednak odmówili. Stwierdzili, że już to zrobili i nie mają potrzeby ponawiać tej czynności. Wtedy zaczęli pryskać gazem – mówi Emil.- Zapytałem czy nie może zrobić tego raz jeszcze, bo nic nie widziałem i czy mogę zrobić telefonem zdjęcie tego dokumentu. Wyciągnął odznakę, ja telefon i wtedy się na mnie rzucili – dodaje drugi z braci, Sebastian. - Przewrócili Emila na ziemię, zaczęli skakać mu po kręgosłupie. Uderzali go z łokcia, wbijali w ciało kolano. Zakutego w kajdanki, nadal pryskali gazem. Mnie potraktowali podobnie.
Mężczyźni zostali przewiezieni na komisariat policji w Świdnicy. Tam powiedzieli policjantom, że nie mają prawa ich tak traktować. Mieli usłyszeć „zamknij się ku...a, ty nie masz żadnych praw”. - Było to dla mnie szokujące. Nigdy nie mieliśmy konfliktów z prawem. Nawet mandatu nie dostałem. Czułem się jak w jakimś matrixie, nie wiedziałem o co chodzi. Jednocześnie narastał we mnie bunt. Jakim prawem w XXI wieku ktoś może mnie ot tak pobić i zamknąć, bo miał taki kaprys. Niepojęte to jest – mówi Emil. W pokoju jak twierdzą mężczyźni nadal byli bici. Sebastiana przewieziono na posterunek policji w Wałbrzychu. - Usłyszałem od jednego z policjantów „chyba za bardzo z nimi polecieli”. Zostawiam to bez komentarza – mówi.
Emil wyszedł z komendy 11 września o godzinie 12. Odmówił podpisania protokołu. Na pytanie za co go zamknięto usłyszał, że stawia mu się zarzut czynnej napaści na funkcjonariusza.
- W protokole jasno też jest napisane, że byłem pijany. A po czym to stwierdzono? Przecież nie badano mnie alkomatem. Policjant sporządził również notatkę jakoby miałem zostać przebadany przez lekarza na pogotowiu, to kolejna bzdura. Wszystko to działo się w monitorowanym pokoju. Jak znam jednak życie nagranie zniknie albo w tym czasie na pewno była jakaś awaria. Zaciśnięte ręce kajdankami, wykręcali mi je do tyłu i podnosili. Ból był niesamowity. Cały czas w głowie brzęczało mi pytani „za co?”. Razem biło nas 6 funkcjonariuszy. Urządzili sobie safari, polując na ludzi– dodaje Emil.
Obrażenia stwierdzone w obdukcji to m.in. zasinienia na łopatkach, twarzy oraz rękach i nadgarstkach. Sprawa trafiła do świdnickiej prokuratury.
- Faktycznie, takie zawiadomienie wpłynęło do prokuratury – potwierdza prokurator Marek Rusin. - 15 września prokurator wszczął śledztwo dotyczące możliwości przekroczenia uprawnień – dodaje.
W okresie od 2015 roku do połowy 2016 roku w prokuraturach okręgu świdnickiego odnotowano 11 zgłoszeń w sprawach pobić pokrzywdzonych przez świdnickich policjantów. 10 z nich zostało umorzonych już na etapie postępowania przygotowawczego, w jednym przypadku odmówiono wszczęcia. W okresie tym nie odnotowano postępowań zakończonych skierowaniem aktu oskarżenia do sądu. Podobne statystki ma cała Polska. Tylko 3,5 proc. skarg w skali całego kraju na pobicie przez policjantów prokuratura kieruje do sądu. Prawdopodobnie jest ich więcej niż zawiadomień o popełnieniu przestępstwa kierowanych do prokuratur, bo więcej jest przypadków, gdy policjanci poturbują lekko lub "tylko" poniżą i zastraszą i kończy się to na skardze do komendanta.
Na wszczęcie śledztwa mogą liczyć sprawy, którymi zajmą się media lub śmierć w wyniku pobicia przez policjantów, ponosi zatrzymany. Niestety, w dwóch przypadkach opisywanych przez Doba.pl, postępowania zostały umorzone. Co ciekawe Polsce zwracał uwagę już kilkakrotnie trybunał w Strasburgu. Zdaniem orzeczników nasz kraj w sposób nierzetelny i niewłaściwy wyjaśnia przypadki pobicia przez policjantów. Stąd pewnie zatrważające statystyki. W sumie ponad 96% spraw nie trafia w ogóle do Sądu.
Oczywiście wśród wszystkich zawiadomień trafiają się również te fałszywe, wykreowane przez zatrzymanych. Sprawy o pobicie przez policjantów są trudne: najczęściej jedynymi dowodami są zeznania funkcjonariuszy oraz poszkodowanych, które są sprzeczne. Gdy ofiary zdecydują się na przeprowadzenie obdukcji, policja poniesione i wykazane obrażenia tłumaczy np. stawianiem czynnego oporu. I tak koło się zamyka. Słowo przeciwko słowu.
- My chcemy tylko sprawiedliwości. Wiemy jak wyglądają statystyki, jednak będziemy walczyć o prawdę. Nie może być tak, że ktoś nas bije i to w imię prawa, a my siedzimy cicho. Na to się nie zgadzamy – mówią obaj bracia.
Do sprawy na pewno wrócimy.
Przeczytaj komentarze (30)
Komentarze (30)