[FOTO] Mieszka w namiocie w centrum miasta
Tomek nie śpi w namiocie z wyboru, choć być może tak to można rozpatrywać. Gdy za oknem robi się coraz zimniej, on musi wytrwać w swym prowizorycznym domu do końca października. Życia w noclegowni sobie nie wyobraża. Ale od początku.
W domu Tomka, mieszkańca Świebodzic, od lat obecny jest alkohol. Matka zmarła tragicznie gdy chłopak miał tylko 13 lat. Wychowywał go ojciec uzależniony od wyskokowych trunków, zresztą i Tomek, mówiąc kolokwialnie, za kołnierz nie wylewał. Mężczyźnie przez dziewięć długich miesięcy udało się przetrwać w całkowitej trzeźwości, miał dobrą pracę, zarabiał nieźle.
- Zasady pozostania w trzeźwości są proste: nie można być zbyt zmęczonym, zbyt głodnym, zbyt zdenerwowanym. Przez ostatni okres wiele takich niedobrych emocji się we mnie nazbierało. Pewnego dnia miałem dosyć pracy, dosyć ludzi i dosyć swojej rodziny. Wpadłem w ciąg, z którego bardzo trudno jest mi się wyzwolić. Wtedy nie myślałem co robię - opowiada.
Ten brak kontroli nad sobą będzie słono go kosztował. Za sterroryzowanie siostry i ojca nożem Tomek usłyszał zarzuty. Otrzymał także zakaz zbliżania się do rodziny. Musiał opuścić dom.
Namiot, w którym mieszka dziś, dostał od znajomych. Trochę go przerobił, by móc jakoś w nim przeżyć. Na "podłodze" położył karimatę, później materac. - Czy jest panu zimno- pytam. - Da się przeżyć - odpowiada, choć widzę, że w oczach pojawiają się łzy. Z wyglądu nie przypomina osoby bezdomnej: jest czysto ubrany, ostrzyżony, nie śmierdzi. Co tydzień korzysta z prysznica udostępnionego przy ośrodku pomocy, dwa razy w tygodniu może zrobić pranie.
Przed kilkoma dniami Tomek po raz pierwszy od miesięcy zjadł ciepły posiłek. Obiad na koszt państwa, bo bon dostał z OPS-u. Warunkiem pomocy jednak było zaprzestanie picia alkoholu. 33-latek jest trzeźwy, od dwóch tygodni.
- Codziennie biegam i coś załatwiam, bo potrzebne wszędzie są jakieś papierki. Nie mogę powiedzieć, że nikt mi z miasta nie pomaga, bo to byłaby nieprawda. Złożyłem wniosek o mieszkanie, ale wątpię, abym je otrzymał - mówi.
Jego podanie będzie rozpatrywane dopiero w październiku, dopisano go na listę oczekujących. Do czas rozstrzygnięcia sprawy karnej ma wybór: albo będzie spał w namiocie albo trafi do noclegowni. O tym drugim rozwiązaniu nie chce słyszeć.
- Z czego się utrzymujesz, skąd masz w ogóle pieniądze - zadaję kolejne pytanie.
- Nie trzeba grzebać i nurkować w śmietniku żeby wydobyć puszki. Wystarczy, że przejdę się po parkach, obok Książa i już nazbieram tego trochę. Sprzedam i zawsze wystarczy na papierosy i coś do jedzenia - odpowiada Tomek.
Do zniesienia zakazu zostały dwa miesiące. - Czekam, aż będę mógł wrócić do mieszkania i wtedy będę chciał wyjść na prostą. Może wyjadę za granicę, ale wcześniej czuję, że muszę zakończyć terapię, bo bez tego wiem, że nie dam rady sobie poradzić - mówi.
***
Redakcja doba.pl dziękuje za pomoc w realizacji materiału restauracji Galery w Świebodzicach
Przeczytaj komentarze (25)
Komentarze (25)