[FOTO] Wyszli na ulicę, by walczyć o godne życie
Punktualnie w południe pracownicy Prokuratury Rejonowej i Okręgowej w Świdnicy wyszli przed gmachy budynków, chcąc zaprotestować przeciwko niskim płacom. Jak podkreślali, za swoją pracę, powinni otrzymywać godziwe wynagrodzenie.
Zamrożone pensje, perspektyw brak
Kilka dni po strajkach w sądach, gdzie pracownicy administracyjni masowo wzięli zwolnienia chorobowe, co skutecznie sparaliżowało pracę w wydziałach, o podwyżkę pensji walkę podjęli urzędnicy z prokuratur. 20 grudnia z transparentami wyszli przed budynki, w których pracują.
- Sytuacja finansowa nasza i naszych rodzin od lat nie ulega poprawie. Cały czas mamy zamrożone pensje, których żaden rząd nie podnosi. Posiadamy wykształcenie wyższe, zdaliśmy specjalne egzaminy, które pozwalają nam na pracę jako urzędnik państwowy, a mimo to zarabiamy niejednokrotnie najniższą krajową. W dodatku nie należą nam się nawet zasiłki z pomocy społecznej, bo niby wg kryteriów zarabiamy za dużo - tłumaczą urzędnicy.
Podkreślają także, że wielu z nich myśli o zmianie pracy ze względu m.in. na przeciążenie obowiązkami, których mają coraz więcej. Cały czas niewykluczone są, wzorem innych grup zawodowych, masowe zwolnienia chorobowe.
- Wypracowujemy nadgodziny, za które nikt nam nie zapłaci. Dostajemy w zamian dni wolne, jednak i tak ich nie odbieramy, bo wiemy przecież, że po powrocie swoją pracę będziemy zmuszeni nadrobić, więc koło się zamyka. Tylko w tym roku z Prokuratury Rejonowej w Świdnicy odeszły trzy osoby, my też myślimy o zmianie pracy. Wiemy też, że wkrótce po osobach, które przejdą na emeryturę, otrzymamy dodatkowe obowiązki, bo w ich miejscach nie będzie pustych etatów. Po prostu my będziemy musieli tymi samymi siłami przejąć ich pracę, choć w tej chwili mamy już jej nadmiar. Na razie czujemy się dobrze, ale nie wiadomo co będzie za jakiś czas - mówią rozgoryczeni urzędnicy.
Niewielka grupa, problem ogromny
Pracownicy prokuratury doskonale zdają sobie sprawę z tego, że nie są grupą ani dużą, ani szczególnie rozpoznawalną. W całym kraju jest ich zatrudnionych ok. 9 tysięcy osób. Nie oznacza to jednak, że będą bierni.
- To dopiero sygnał ostrzegawczy z naszej strony. Chcemy tym protestem pokazać, że istniejemy i że jesteśmy ważni. Żaden rząd nas nigdy nie zauważał, a nasze problemy zamiatano pod dywan. Nasza praca jest terminowa, wymaga ogromnego skupienia i wiedzy. By pracować jako urzędnicy musieliśmy doszkalać się, pogłębiać edukację, za którą nikt nigdy nawet nam nie zapłacił. Po podniesieniu kwalifikacji nie dostaliśmy podwyżki, premii, kompletnie nic - dodają protestujący.
Przeczytaj komentarze (25)
Komentarze (25)