Dwa tygodnie paliło się światło w mieszkaniu. Nikt nie zauważył, że matka z córką zmarły. Są wyniki śledztwa
W Świebodzicach, 12 stycznia 2022 roku 94-letnia kobieta i jej 70-letnia córka umierały po cichu. Przez dwa tygodnie ich losem nikt się nie zainteresował.
Przypomnijmy:
Nikt nie zwrócił uwagi na to, że w mieszkaniu przez dwa tygodnie, całą dobę świeci się światło. Sprawa wyszła na jaw dopiero po tym, jak do Ośrodka Pomocy Społecznej w Świebodzicach zadzwoniła córka jednej z kobiet i jednocześnie wnuczka drugiej. Poprosiła o interwencję, bo nie mogła skontaktować się z żadną z kobiet, a mieszka w woj. pomorskim.
- Do Ośrodka Pomocy Społecznej w Świebodzicach zadzwoniła mieszkająca w województwie pomorskim kobieta, mówiąc, że nie może się skontaktować z matką i babcią. - Pani powiedziała nam, że już od 27 grudnia nie ma kontaktu z bliskimi kobietami - przekazał dziennikowi dyrektor placówki Robert Sysa. Gdy pracownicy ośrodka udali się pod wskazany adres, sąsiedzi kobiet potwierdzili, że dawno ich nie widzieli. Wtedy o sprawie powiadomiona została policja i straż pożarna, skontaktowano się także z zarządcą budynku, który wyraził zgodę na wyważenie drzwi - mówił dyrektor środka Pomocy Społecznej w Świebodzicach, Robert Sysa.
Służby wraz z prokuratorem weszły do mieszkania 12 stycznia, wezwano również lekarza sądowego, który wykonał test na obecność koronawirusa.
Prokurator po odnalezieniu ciał świebodziczanek prowadził śledztwo w trzech kierunkach. Pierwszy dotyczył nieumyślnego spowodowania śmierci pań, drugi ewentualnego ich narażenia. Natomiast wątek trzeci dotyczył obowiązku opieki przez instytucje państwowe czy samorządowe.
– Ustaliliśmy w trakcie śledztwa, że obie kobiety zmarły na zaawansowane zapalenie płuc w wyniku przebiegu koronawirusa. Panie nie były na kwarantannie czy w izolacji domowej. Nie ustaliliśmy, w jaki sposób się zaraziły i czy ktoś naraził je na niebezpieczeństwo. Śledztwo zostało zakończone i umorzone – mówi prokurator Marek Rusin.
Przeczytaj komentarze (23)
Komentarze (23)