Dziecko zmarło na sepsę, czekają na opinię biegłych
W nocy z 17 na 18 stycznia 2014 roku w świdnickim szpitalu Latawiec na sepsę zmarła 17-miesięczna dziewczynka. Jej matka złożyła zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej, która od ponad roku zbiera materiał dowodowy, który obejmuje m.in. opinię biegłych sądowych.
- Musieliśmy wystąpić do warszawskiego instytutu o kompleksową opinię, bez której nie ruszymy z aktem oskarżenia. Ma być ona gotowa w sierpniu - mówi prokurator rejonowy, Urszula Zawada.
Biegli maja zbadać m.in. to jaki był stan zdrowia ogólny dziewczynki, jakie miała objawy choroby, czy lekarze z pogotowia podejmowali prawidłowe decyzje, czy wdrożyli prawidłowe procedury, jak wyglądał proces diagnozy.
Przypomnijmy:
Matka dziewczynki zadzwoniła na pogotowie po poradę, ponieważ dziecko bardzo źle się czuło, miało wysoką gorączkę. Dyspozytorka powiedziała, że połączy matkę z lekarzem. Tak się nie stało. Dopiero później udało się nim porozmawiać. Kolejny telefon na pogotowie był już z prośbą o wysłanie karetki- ta przyjechała po 45 minutach. Lekarz wypisał leki, po których dziecko na chwilę poczuło się lepiej. Gdy jego stan zaczął się pogarszać, lekarz jak oświadczyła matka stwierdził, że nie wie co dziecku jest i poradził, aby zawieźć je do szpitala. Niestety z powodu bardzo szybkiego rozwoju choroby nie udało się uratować 17-miesięcznej dziewczynki, która zmarła tego samego dnia w szpitalu Latawiec.
- Choroba miała piorunujący przebieg. Dziecko było u nas zaledwie trzy godziny - mówił w styczniu ub.r. Zbigniew Kubiaczyk, dyrektor ds. lecznictwa szpitala "Latawiec" w Świdnicy.
Jak podkreślają lekarze w leczeniu sepsy najważniejszy jest czas. Nawet pół godziny może uratować życie.
Przeczytaj komentarze (12)
Komentarze (12)