In vitro finansowane z budżetu miasta coraz bliżej? NIK nie zostawił suchej nitki na naprotechnologii forsowanej przez PiS
22 maja podczas sesji rady miasta radni głosowali nad petycją dot. programu in vitro ze środków budżetowych na lata 2020-2023. Finalnie, po długiej i burzliwej dyskusji za uwzględnieniem petycji mieszkańców zagłosowało 14 radnych, 8 było przeciwnych i nikt nie wstrzymał się od głosu. Szansa na częściowe finansowanie metody z budżetu Świdnicy jest coraz bliżej.
Technologia jaką jest in vitro pomaga na całym świecie parom, które z różnych powodów zdrowotnych nie mogą w sposób naturalny spłodzić dziecka. Program Leczenia Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego, powszechnie zwany rządowym programem in vitro, ruszył 1 lipca 2013 roku i miał potrwać do końca 2019 roku. Niestety, w 2016 roku rząd PiS stwierdził, że to za duże obciążenie dla budżetu i finansowanie zlikwidował. W zamian pacjentki otrzymały „dostęp” do naprotechnologii, metody naturalnego zajścia w ciążę opierającą się m.in. na obserwacji organizmu.
W poniedziałkowym wydaniu Rzeczpospolitej przytoczono raport Najwyższej Izby Kontroli a dotyczący wprowadzonego przez rząd PiS "Programu kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego w Polsce w latach 2016–2020". Jak się okazuje efektem projektu było zaledwie niespełna trzysta ciąż. Wydatki sięgały za to 46 milionów złotych. Dla porównania program in vitro działający w Polsce przez trzy lata sprawił, że w kraju urodziło się ponad 20 tysięcy maluchów.
- Program in vitro kosztował 244 mln zł; wzięło w nim udział 19,6 tys. par. i urodziło się 22,2 tys. dzieci. Proste podzielenie liczb daje współczynnik 1,13 dziecka na parę. Nie oznacza to oczywiście, że wszystkie kobiety doczekały się potomstwa, bo niektóre rodziły kilkakrotnie (...). W programie uruchomionym przez Radziwiłła zapisano koszty 99,9 mln zł, a nacisk położono na diagnostykę. Jak miała ona przełożyć się na liczbę ciąż, od początku nie było jasne. I dane NIK pokazują, że tego przełożenia nie ma. Jak wylicza izba, do grudnia 2019 r. do programu zgłosiło się 5,7 tys. par. Wstawiając do równania liczbę 294 ciąż, dostajemy współczynnik 0,05 ciąży na parę. Takie równanie obarczone jest jednak błędami. Po pierwsze, liczba ciąż jest na kwiecień 2019 r., a par - na grudzień. Po drugie, liczba ciąż może być inna - czytamy w Rz.
W Świdnicy inicjatorką zbierania podpisów przedłożonych radzie była mieszkanka miasta, Anna Gromek, która od lat walczy, by zajść w upragnioną ciążę.
- Od czterech lat staramy się z mężem o drugie dziecko. Niestety ze względu na to, że chorują na endometriozę, nie mamy na to najmniejszej szansy. Podczas zbierania podpisów spotkałam się z ogromną przychylnością wśród świdniczan - podkreślała na sesji kobieta.
W Świdnicy koszt łączny programu wyniósłby 190 tysięcy złotych, a w tym roku byłaby to kwota 40 tysięcy złotych.
Dofinansowanie miałoby wynieść 5 tysięcy złotych dla jednej pary jednorazowo. Populacja kwalifikująca się do projektu to według szacunków ok. 38 par.
- Jest to bardzo ważny projekt społeczny, który sprawi, że pary, które nie mogą począć potomstwa naturalnymi metodami będą miały szansę na skorzystanie z bardzo nowoczesnej metody jaką jest in vitro. W tej chwili czekamy na opinię Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji z siedzibą w Warszawie. W tym tygodniu spodziewamy się odpowiedzi. Jestem jednak dobrej myśli i mam nadzieję, że już na najbliższej sesji (pod koniec sierpnia) będziemy mogli procedować projekt dofinansowania - ocenia Jan Dzięcielski, przewodniczący rady miejskiej w Świdnicy.
Po przedstawieniu uchwały, nad dalszym losem inicjatywy świdniczan, głosować będą radni.
Przeczytaj komentarze (32)
Komentarze (32)
I nie zrozumie tego ktoś, kto nie znalazł się w sytuacji, że szaleńczo chciał mieć dziecko, a nie mógł z różnych przyczyn...