[FOTO] Ślady historii – Cmentarz w Stoszowicach
Niektórzy odwiedzają cmentarz raz w roku, w święto Wszystkich Świętych, niektórzy bywają tam nawet co kilka dni. Najczęściej przychodzimy odwiedzić groby i pomodlić się za bliskich zmarłych. Mało kto pamięta, że jest to miejsce z własną historią, wpisującą się w dzieje całej społeczności.
Z okazji Wszystkich Świętych ksiądz proboszcz Marian Maluk przybliża nam historię nekropolii w Stoszowicach.
Niewielki cmentarz w Stoszowicach zlokalizowany przy świątyni pw. św. Barbary jest typowym cmentarzem przykościelnym. Choć pierwsze wzmianki o kościele w Stoszowicach pochodzą już z XIII wieku, budowę obecnego przybytku zakończono w 1781 roku, jak głosi data wyryta w kamieniu wmurowanym w ścianę świątyni. Najstarsze zachowane księgi parafialne, m.in. ze spisem zmarłych pochodzą z 1698 roku. Teren kościelny, łącznie ze starą częścią cmentarza otacza zabytkowy mur obronny.
Niemieckie ślady
Za czasów „niemieckich” zmarłych chowano w ścisłym sąsiedztwie świątyni, zamożniejsze rodziny miały własne grobowce, sześcio- siedmiokomorowe. Natomiast właściciele tych ziem, rodzina Strachwitz posiadała kryptę w podziemiach kościoła, gdzie spoczywały doczesne szczątki członków rodu.
Przez dziesięciolecia chowano tu niemieckich mieszkańców, jednak do czasów współczesnych przetrwało tylko kilka nagrobków.
- Początkowo zmarłych chowano przy samej świątyni. Groby te były tu jeszcze po wojnie. Najprawdopodobniej gdzieś w okolicach lat 60. XX wieku zdecydowano o likwidacji tych pomników. Część nagrobków wykorzystano jako płyty chodnikowe przy kościele, część zniszczono, część poniewierała się w zaroślach. Parę płyt znalazłem i są one umieszczone pod murem cmentarnym. Tam też znajduje się jedyny ocalały, choć uszkodzony, nagrobek matki i córki, Anny i Marianny Bleiber – mówi ks. proboszcz Marian Maluk - Mam nadzieję, że za około dwa lata uda mi się wyremontować ścieżkę wokół kościoła, wtedy chciałbym utworzyć coś w rodzaju lapidarium, gdzie trafiłyby znalezione płyty nagrobne oraz te umieszczone w chodniku wokół kościoła – dodaje duchowny.
Pod murem umiejscowiona jest między innymi tablica nagrobna Johanna Christopha Springera, który zmarł mając 33 lata czy Franciszki Nitsche, jedynej córki miejscowego nauczyciela, Józefa Nitsche. Na jej nagrobku znajduje się piękna sentencja: Wir werden uns wiedersehen, und unser Herz wird sich freuen und unsere Freude wird niemand von uns nehmen (Spotkamy się ponownie i nasze serca będą się radować i nikt nie odbierze nam naszej radości).
Obok ocalałych niemieckich nagrobków znajdują się groby trzech sióstr boromeuszek, natomiast przed nimi postawiono figurę świętego Józefa, która przypomina, skąd w większości przybyli pierwsi polscy mieszkańcy Stoszowic, a więc z dawnego województwa stanisławowskiego, z powiatu kołomyjskiego, między innymi ze wsi Święty Józef. W ten symboliczny sposób przypominamy sobie w tym miejscu o trudnej wspólnej niemiecko-polskiej historii tych ziem.
Taki symboliczny wydźwięk mają także wezwania umieszczone na tzw. grupie krzyżowej, przedstawiającej Ukrzyżowanego Jezusa, Matkę Bolejącą i świętego Jana. Od strony kościoła w trzech językach, po polsku, niemiecku i łacinie napisano: „Miłość Jezusa nas łączy. Święta Barbaro módl się za nami. Módl się za nami Święta Jadwigo”.
- Warto dodać, że sama figura Jezusa Ukrzyżowanego przez cała lata była uszkodzona. Niemiecki messerschmitt w czasie ostrzeliwania zniszczył ręce Jezusa. Zostały one odtworzone kilka lat temu. Pod grupą krzyżową od strony świątyni ustawiono kolejny ocalały nagrobek niemiecki. To pomnik młodej dziewczyny, Marii Badell, 16-latki, która zginęła w wypadku, wpadła pod młockarnię. Tablica ta leżała zapyziała, zapomniana w krzakach, wyciągnąłem ją i odrestaurowałem – mówi ks. Maluk.
Strachwitzowie
Von Strachwitzowie kupili Stoszowice w 1820 roku i wieś pozostała w rękach rodziny aż do 1945 roku. Ich miejsce w hierarchii społecznej oraz znaczenie dla Stoszowic odzwierciedla miejsce pochówku członków rodu oraz sposób ich upamiętnienia.
Przy murach świątyni znajduje się krzyż nagrobny hrabiego Dominika Strachwitza oraz tablice pośmiertne członków rodziny Strachwitz: Ludwiga, Caroline, Hansa i Moritza (Murycego) „Dichter” - znanego niemieckiego poety romantycznego.
- W podziemiach kościoła w rodzinnej krypcie znajduje się 7 trumien metalowych ze szczątkami pochowanych tu członków rodziny Strachwitz. W 2011 roku spoczęła tam także urna z prochami hrabiny Moniki de Lerrison Cazanove z domu Strachwitz, która była wnuczką ostatniej właścicielki dóbr stoszowickich Caroline. Wtedy otworzono kryptę po raz pierwszy od 61 lat. Co więcej w kancelarii parafialnej złożone są odpowiednie pisma, że syn hrabiny Moniki oraz jego dzieci, mieszkający obecnie w Niemczech, także chcą być pochowani w Stoszowicach – mówi proboszcz.
Z kolei w murze kościoła znajduje się epitafium hrabiny Luizy Strachwitz z domu Schimonsky, która była matką wspomnianego już poety Maurycego Strachwitz.
Polski cmentarz
Polska część cmentarza, funkcjonująca do dzisiaj założona została oczywiście po II wojnie światowej, wraz z napływem do Stoszowic Polaków. Pochowanych jest tu kilkaset osób.
- Pochowani są tu mieszkańcy Stoszowic, tworzący lokalną społeczność. Z osób bardziej znanych można tu wspomnieć o pani Danucie Lencewicz, nauczycielce, czy gospodyni pierwszego powojennego księdza prałata Tadeusza Bysia, pani Wiktorii Izak. Nie można zapomnieć także pana Komezy, pierwszego powojennego kościelnego – wylicza ks. Marian Maluk.
Już w latach dwutysięcznych, a więc w XXI wieku cmentarz został poszerzony o nowy teren, na którym obecnie chowa się zmarłych.
- Staramy się dbać o cmentarz. Kilka lat temu wyremontowaliśmy ścieżki cmentarne, w tym roku odnowiliśmy domek, coś na kształt cmentarnej kaplicy, by służył wiernym – kończy ksiądz proboszcz.
Przeczytaj komentarze (2)
Komentarze (2)