Wilki w Górach Sowich
Zapraszamy do zapoznania się z listem Czytelnika Doba.pl.
LIST DO REDAKCJI DOBA.PL
Witam serdecznie.
Nazywam się Maciej Kujawiński i pochodzę z Dzierżoniowa. Chciałem podzielić się z Wami taką ciekawostką. Dzisiaj rano, jeszcze przed świtem wybrałem się z przyjacielem Arkiem na łowy fotograficzne w nasze Góry Sowie. Niedługo zaczyna się rykowisko jeleni i mieliśmy nadzieję na udane zdjęcia pięknych egzemplarzy byków, które nabuzowane hormonami wydają z siebie charakterystyczne porykiwania.
Po przejściu kilkuset metrów od miejsca parkowania auta, natrafiliśmy na pierwsze egzemplarze saren...Jeleni nie było widać, ani słychać...Po następnych kilkudziesięciu metrach dało się słyszeć pierwsze próby porykiwania byka gdzieś w oddali...nie było to jeszcze pełne ryczenie tak jak na rykowisku,widocznie jest jeszcze za wcześnie i jelenie dopiero przygotowują się do tego rytuału.
Postanowiliśmy się rozdzielić i obejść górę dookoła spotykając się na szczycie. W pojedynkę człowiek ma większe szanse na sfotografowanie dzikiej zwierzyny, we dwoje wiadomo,zawsze więcej hałasu. Po jakiś 40 minutach natrafiłem na pierwsze muflony, które bacznym wzrokiem obserwowały moje podchody i nie dały się za blisko podejść.
Doszedłem do szczytu. Pierwsze promienie słońca leniwie przebijały się przez chmury. Postanowiłem przystanąć i wsłuchać się w odgłosy natury. Widoczność była bardzo dobra, więc rozglądałem się dookoła wypatrując kolejnego fotograficznego trofeum. Przyjaciel jeszcze nie dotarł, a więc udałem się orientacyjnie w jego kierunku by się spotkać.
Przed sobą miałem gęsty las z paroma prześwitami.... W pewnym momencie pomiędzy drzewami w odległości około 30m mignęła mi sylwetka zwierzęcia podobnego do....i tu zaskoczenie...do WILKA !!!
Adrenalina skoczyła mi do głowy...ale skąd tu wilk? Nigdy nie widziałem wilków w Górach Sowich, choć ostatnio spotykając studenta, który biwakował w okolicach Kalenicy, usłyszałem historię o parze wilków widzianych w okolicy Wielkiej Sowy jakiś czas temu.
Nie myśląc wiele udałem się w kierunku, gdzie mignęła mi sylwetka zwierzęcia, adrenalina buzowała w żyłach a chęć zrobienia zdjęcia pchała naprzód...
Dreszcz emocji wyostrzał zmysły....oczy w gęstwinie wypatrywały ruchu zwierza...Nagle w odległości paru metrów...jest, wyskoczył szaro-popielaty dorodny basior, adrenalina osiągnęła maksimum, dużymi susami uciekał w przeciwnym kierunku.....
Rozsądek krzyczał "rób zdjęcie!!!" bo nikt nie uwierzy, lecz strach i adrenalina robiły swoje...Ręce trzęsły się jak opętane..
W efekcie tego spotkania udało mi się zrobić trzy nieostre zdjęcia, które sami ocenicie...Szybkim krokiem udałem się w kierunku przyjaciela, mieliśmy spotkać się przy ambonie....
Pochwaliłem się moim spotkaniem i już razem udaliśmy się z powrotem w nadziei na wykonanie jeszcze paru zdjęć wilka...
Po okrążeniu góry i wypatrywaniu zwierzęcia, stwierdziliśmy, iż nie ma szans na drugie spotkanie i musimy nasze poszukiwania odłożyć na inny najbliższy termin.
Po jakimś czasie przyjaciel macha do mnie ręką,...zmierzam do niego szybkim krokiem w nadziei, że wypatrzył bestię...
Ale nie to nie wilk...to wnętrzności jakiegoś wypatroszonego zwierzęcia....Przyjaciel stwierdza, że musiał tutaj pożerać swoją ofiarę...
Jest ślad, ślad krwi i wleczenia zdobyczy...
Kilkanaście metrów dalej leży, połowa już skonsumowanego muflona...
Obydwoje dochodzimy do tego samego wniosku, jesteśmy na terytorium wilka lub wilków które rozgościły się w tym rejonie Gór Sowich...
Widocznie tutejsze muflony im posmakowały. W drodze powrotnej kilkanaście metrów dalej napotykamy na resztki kompletnie już wyczyszczonego do kości, kolejnego muflona...
Wnioski jakie się nasuwają z tego spotkania z wilkiem, a niewątpliwie to był wilk.
Mamy naczelnego drapieżnika na terytorium naszych pięknych górek i powinniśmy się z tego cieszyć, choć będą i pewnie odmienne zdania w tej sprawie.
Co by nie było, postanowiliśmy wrócić na to miejsce w najbliższym czasie i zasadzić się na bestię lepiej przygotowani, aby uzyskać lepsze fotografię tego osobnika lub osobników, gdyż taka możliwość też brana jest pod uwagę.
Lokalizacji miejsca z wiadomych przyczyn nie podaję, mogę tylko napisać, że teraz jestem pewien, że Czerwony Kapturek wchodząc w Góry Sowie powinien mieć się na baczności...
O postępach naszych działań poinformuje w najbliższym czasie, być może uda nam się uchwycić to zwierzę w całej okazałości i rozwiać mgiełkę tajemnicy, którą na pewno ta historia obrośnie.
Pozdrawiam serdecznie
Maciej Kujawiński
Komentarze (2)