Czubaszek i Frankenstein
Starsza, filigranowa pani wychodzi zza kulis sali widowiskowej Ząbkowickiego Ośrodka Kultury i od pierwszego wypowiedzianego zdania zjednuje sobie około 300 osobową widownię. Naprzemienne salwy śmiechu i braw najlepiej chyba charakteryzują spotkanie z Marią Czubaszek.
Czubaszek opowiadała anegdotę za anegdotą, prawie nie dopuszczając do głosu prowadzących spotkanie: Elżbietę Horowską i Krzysztofa Kubańskiego. Jej dykteryjki o własnym życiu, mężach, politykach, swojej pracy, showbiznesie i przyjaciołach pełne były sarkazmu i autoironii. Bez pruderii, z przekąsem i z przekorą dotykała najróżniejszych tematów okraszając je bon motami: mówiła między innymi o sesji do Playboya, którą miała na Powązkach, o zdrowym stylu życia („przez sport do kalectwa”), o nałogach („młodość musi się wyszumieć, a starość musi się wypalić”) . Żyjąc w świecie dyktatu piękna i młodości ciągle podkreślała, że jest stara i brzydka („Z każdym rokiem się starzeję, ale nie wszyscy tak mają. Jak poznałam 20 lat temu Krzysia Ibisza to on nie był tak mody jak teraz”). Z rozbrajającą szczerością mówiła o spotkaniach z publiką:
- Tremę mam przed każdym spotkaniem na żywo, nie jestem jakąś ciekawą osobę, nie mam też nic szczególnie mądrego czy interesującego do powiedzenia. Kiedy straciłam płynność finansową Andrus zamiast pożyczyć mi pieniądze zaproponował spotkania z publicznością.
A publiczność, przynajmniej ta ząbkowicka, Marię Czubaszek uwielbia. Spotkanie w ZOK-u było jak najlepszy kabaret, ale bez scenek rodzajowych, kostiumów czy różnych wygibasów. Ironia, dowcip i dystans w patrzeniu na siebie i rzeczywistość, to chyba to czego my, naród wiecznych malkontentów, potrzebujemy i pragniemy, a Czubaszek nam to dała.
Mówiąc o hejterskich wpisach na swój temat nawiązała do Ząbkowic:
- Ktoś o mnie napisał, że Czubaszek jest tak zaje…ista, że poleciałby na nią tylko Frankenstein. Na co ja odpowiedziałam, że mam nadzieję, że Frankenstein ma lepszy gust i chyba mogę spokojnie chodzić po Warszawie. Ale dziś się dowiedziałam, że wasze Ząbkowice to miasto Frankensteina i zaczynam się trochę obawiać.
Po spotkaniu zgromadzeni na spotkaniu ustawili się w długą kolejką po autograf Marii Czubaszek, a ta niezmordowanie przez prawie godzinę podpisywała każdy egzemplarz książki, opatrzając go oryginalną dedykacją.
Przeczytaj komentarze (20)
Komentarze (20)