Bez serca, czy bez wyobraźni?

piątek, 10.3.2017 12:33 3504 3

Otrzymaliśmy list od mieszkańców Gęsińca (powiat strzeliński) dotyczący problemu żywołapek oraz zatrutego pożywienia dla zwierząt, które pojawiły się w okolicy wsi. Mimo, że nie nie jest to teren działania naszego serwisu, postanowiliśmy opublikować ten list ku przestrodze, oraz ze względu na dobro zwierząt.

                                                                                                                                                

Droga Redakcjo!

Jako mieszkańcy uroczej wsi Gęsiniec wybraliśmy to miejsce w poszukiwaniu spokoju i możliwości obcowania z naturą. Wieś to takie miejsce, w którym można mieć zwierzęta i zapewnić im optymalne warunki bytowania. Nasze zwierzęta: psy i koty - to nasi przyjaciele, to nasi domownicy. Dbamy o nie, pielęgnujemy je, kochamy je! Dlaczego więc ktoś rości sobie prawo do decydowania o ich śmierci? Czy brakuje mu serca, czy też wyobraźni?              
Nasza wioska położona jest nieopodal lasu. W centralnej części wsi położone są malownicze łąki ze stawami. Stanowią  one całkiem pokaźną powierzchnię zewnętrznie ograniczoną jedynie przez ulice: Lipową, Akacjową, Miodową, Stawową. To cudowne miejsce, mieszkają tu różne dzikie zwierzęta i mają do tego prawo! Łąki te to również miejsce uczęszczane przez koty i spacerujące rodziny z psami. W bezpośrednim sąsiedztwie tego miejsca znajduje się również boisko, które jest miejscem rekreacyjnym. Na łąkach tych znajdują się mniejsze i większe stawy, mniej lub bardziej zadbane. Cudownie wpasowują się w to piękne miejsce. Nie są jednak ogrodzone, dlatego też docierają w ich okolice różne zwierzęta, w tym domowe, wędrujące swoimi drogami koty jak i psy będące na spacerze ze swoimi właścicielami. Należy nadmienić, iż w przeciągu kilku miesięcy z najbliższej okolicy zaginęło ponad 10 domowych kotów! Można było pomyśleć: może lis? Może samochód je potrącił (tylko gdzie te potrącone koty)? Może odeszły do sąsiedniej wioski? W tak krótkim czasie taka ilość zaginionych zwierząt świadczyłaby o tym, że żyjemy obok "autostrady i sfory lisów żywiących się kotami". Tymczasem ani nie mamy tu autostrady, ani lisów nie widać.
Jakże trudno wytłumaczyć to dzieciom, które najzwyczajniej tęsknią za swoimi domowymi przyjaciółmi!  Być może to tylko przypadek… Odkrycia z ostatnich tygodni spędzają nam jednak sen z powiek. Przy ulicy Jagodowej/Lipowej (obok boiska wiejskiego) za posesją nr 47 w krzakach przy maleńkim stawiku rozmieszczono co najmniej trzy żywołapki. W ich środku umieszczono  maziste substancje silnie wabiące swym zapachem zwierzęta. Dla przypomnienia żywołapki teoretycznie służą do odłapywania dzikich zwierząt, a ich  stosowanie reguluje prawo, które zezwala na używanie ich tylko w wyjątkowych sytuacjach za zezwoleniem. Należy jednak nadmienić, iż założona tam przynęta jest równie atrakcyjna dla zwierząt domowych, takich jak koty! Może to tylko przypuszczenia, ale ciężko oprzeć się pokusie powiązania tych spraw. Miejmy nadzieję, że chodzi o wyłapanie kun lub łasek, które  chętnie wykradają ryby ze stawu….ale czy tylko one lubią ryby? Jak często zagląda się do takich łapek? …Jakie szanse ma na przeżycie zwierzę, które złapie się w taką klatkę? Latem w bardzo wysokiej temperaturze, a zimą w bardzo niskiej? Co dzieje się ze złapanymi w klatkę zwierzętami?

Parę dni później, kiedy pies podczas spaceru  znalazł  rybę i próbował  ją zjeść, a tym samym odsłonił treść jej wnętrza - różową truciznę… zrozumieliśmy, że ta sytuacja stała się alarmująca! Takie surowe ryby, które są wypchane trucizną od wewnątrz, są równie łakomym kąskiem zarówno dla dzikich zwierząt, jak i  psów oraz kotów. Psy podczas spaceru potrafią błyskawicznie połknąć taki przysmak w obawie przed tym, że zostanie on im zabrany. I tu zaczyna się tragedia…

Nie ma usprawiedliwienia dla takiego postępowania! A nasze milczenie byłoby  przyzwoleniem! Czy osoba, która rozstawiła klatki ma na to pozwolenie? Czy ktokolwiek kto za tym stoi, ma prawo rozrzucać po łąkach ryby nafaszerowane trucizną? Czy osoba/osoby te są w pełni świadomi swych czynów i ich konsekwencji?                                          

Poprosiliśmy Redakcję o opublikowanie tego listu w przestrodze dla innych właścicieli zwierząt wsi Gęsiniec. O ile możemy uprzedzić ludzi udających się na spacer ze swoim psem w tamte okolice, o tyle nie jesteśmy w stanie uchronić naszych i innych kotów. Są to zwierzęta, których ze względu na ich naturę nie zamkniemy na podwórku albo w domu.                                                                     Apelujemy również do osoby/ osób, które są odpowiedzialne za rozmieszczanie żywołapek i śmiercionośnych żerów. Czy brak Wam wyobraźni czy serca? Nie myślcie tylko w swoich kategoriach! Giną nasze zwierzęta - domowi przyjaciele!

                                                                                          Z nadzieją na lepsze jutro

                                                                                              Mieszkańcy wsi Gęsiniec

 

Przeczytaj komentarze (3)

Komentarze (3)

Malwinka sobota, 29.09.2018 14:31
Koty i psy sie pilnuje. Jak ktos nie umie o...
Anioł niedziela, 12.03.2017 16:47
Zgodnie z prawem psy muszą na spacerze być na smyczy i w kagańcu. Gdyby właściciele przestrzegali podstawowych zasad, to nie byłoby problemu z zatruciami i zaginięciami. Koty nie są naturalnymi mieszkańcami tych okolic. W ostatnich latach w całej Polsce obserwuję plagę dzikich kotów i psów rozmnażających się na potęgę. Ci, którym najbardziej zależy na zwierzętach powinni najpierw zadbać o ich sterylizację i właściwą opiekę. Niestety, ludzie są bardzo nieodpowiedzialni i roszczeniowi, bo to przecież kochany kotek lub piesek i ludzie niech najlepiej wyniosą się ze wsi i osiedli, żeby niepotrzebnie nie niepokoić biednych zwierząt. Smutne jest to, że im kto bardziej kocha zwierzęta, tym bardziej nienawidzi ludzi.
piątek, 10.03.2017 20:28
Tacy są ludzie. Tragedia!!!