Christian Danowicz: kto dziś słucha muzyki poważnej? Startuje 16. Leo Festiwal: koncerty w NFM, Zamku Topacz i mieszkaniach prywatnych [WYWIAD]

wczoraj, 22 godz temu 296 0

"Muzyka i natura" to przewodnie hasło tegorocznej, 16. edycji Leo Festiwalu organizowanego przez Narodowe Forum Muzyki we Wrocławiu. Festiwal potrwa od 23 maja do 1 czerwca 2025 roku. Koncerty odbędą się we wrocławskim NFM, XIV-wiecznym Zamku Topacz w Ślęzie i mieszkaniach prywatnych. Program festiwalu dostępny na stronie NFMBilety można zakupić w Kasie NFM oraz online.

Czy muzyka poważna stała się muzealna? Wywiad z dyrektorem artystycznym Leo Festiwalu, Christianem Danowiczem, francusko-argentyńskim skrzypkiem i dyrygentem o polskich korzeniach, mieszkającym we Wrocławiu, koncertmistrzem NFM Orkiestry Leopoldinum, z którą regularnie występuje również jako solista i dyrygent.

Jakie znaczenie ma dla Pana połączenie muzyki z naturą, które jest tak wyraźnie obecne w programie tegorocznego festiwalu?
Człowiek jest częścią natury.  Instynktownie zaczął muzykować, tworzyć muzykę folkową, ludową, nierozerwalnie związaną z otoczeniem, z przyrodą. Dlatego muzyka ludowa jest inna na całym świecie. Jestem przekonany, że klimat, czyli pogoda, śnieg, słońce, ma duży wpływ na brzmienie folkowej muzyki. Jako orkiestra kameralna nie mamy dużego repertuaru, nie możemy grać utworów na orkiestrę symfoniczną, ale na Leo Festiwalu zawsze robimy dziwne rzeczy i postanowiliśmy wykonać najbardziej znane, mówiąc kolokwialnie, hity muzyki poważnej - VI Symfonię "Pastoralną" Beethovena, "Morze" Debussy'ego, "Cztery Pory Roku" Vivaldiego. Warto zwrócić uwagę, że wszystkie dzieła nawiązujące do natury są hitami.  "Cztery Pory Roku" Vivaldiego zagramy z alternatywnym zespołem Bastarda Trio. Muzycy grają na trzech instrumentach: wiolonczeli, klarnecie i bardzo wyjątkowym instrumencie, klarnecie kontrabasowym. W Polsce są tylko dwa tego typu instrumenty.

To trudny instrument?
Niekoniecznie trudny, ale pozwala uzyskać dużo dziwnych efektów, takich jak wiatr, perkusja, dmuchanie, bardzo niskie rejestry, naprawdę wyjątkowe brzmienie, wyjątkowe efekty. Bastarda Trio od ośmiu lat odnosi wielkie sukcesy i już od jakiegoś czasu chciałem z nimi współpracować. Zachowane zostały fragmenty z oryginału Vivaldiego, ale muzycy z Trio Bastarda będą dużo improwizować do tych motywów.  Symfonia Pastoralna z kolei opisuje przyrodę na wsi. Łącząc ją z elektroniką chcieliśmy uzyskać kontrast. Reżyserem dźwięku jest Antoni Grzymała, będzie na żywo  sterował różnymi technikami, żeby dobarwiać brzmienie. Czasami brzmienie będzie się zbliżać do symfonicznego.

Przy tworzeniu zeszłorocznej edycji Leo Festiwalu zainspirował się Pan książką „Bieguni” Olgi Tokarczuk. Czy w tym roku były jakieś osobiste inspiracje, by właśnie taką formułę nadać festiwalowi?
Książka „Bieguni” stanowiła faktycznie bardzo bogate źródło inspiracji. Festiwal z narratorem był ciekawym doświadczeniem. Przy wyborze tegorocznego tematu przyrody źródłem inspiracji była muzyka ludowa, którą bardzo lubię i cenię.  Postanowiłem przedstawić utwory inspirowane muzyką powiedzmy folkową.

Dla mnie muzyka folkowa niesie coś pierwotnego, szczerość wzruszającą w swojej prostocie. To jest coś, co wzrusza nieraz bardziej niż wspaniale poukładane metodycznie dźwięki.
Zgadzam się. Muzyka folkowa zawsze była źródłem inspiracji dla klasycznych kompozytorów. W kwartecie fortepianowym Brahmsa g-moll op. 25 ostatnia część to "Rondo alla zingarese", czyli rondo w stylu cygańskim. Mamy uwertury na Węgrzech i w obecnej Rumunii, Brahms rozpisywał skale, różne fantastycznie brzmiące interwały, trochę dla nas czasami dziwne i zrobił z tego po prostu dzieło. 

Wspomniał pan o oddzieleniu człowieka od natury w dziejach cywilizacji. Czy uważa pan, że muzyka może być tym pomostem, który połączy nas ponownie z przyrodą?
Jak najbardziej. Kiedy gramy muzykę, czujemy puls, który istnieje w przyrodzie, gwiazdy pulsują, wszystko pulsuje w kosmosie, nasze serce pulsuje, możemy to zsynchronizować. Zwierzęta też potrafią to wyczuwać. Sztuka i talent pozwalają odtwarzać tętno ziemi i wszechświata, choć nie każdy może grać w rytmie, w pulsie. Niektórym jest trudniej, mają problem ze słuchem, nie mogą powtarzać wysokości dźwięku, ale wszystko można wypracować.   

Jakie przesłanie chciałby Pan przekazać publiczności poprzez wykonanie  VI Symfonii Pastoralnej z elementami elektronicznymi?
Moją ideą było pokazanie elementu pierwotnego, instynktu, zawarty w muzyce muzyce folkowej i połącznie go z elementem najnowszym – elektroniką. Chciałem pokazać ewolucję muzyczną na przestrzeni wieków. Sztuka zawsze w każdej epoce jest inna, zmienia się na przestrzeni lat wraz z rozwojem techniki. Skrzypce to też technologia. Prototypy skrzypiec powstały dopiero w  XVI wieku.  Fortepian to już mechanizm, wyższa technologia. Fortepian jako instrument też się rozwinął, najpierw był klawesyn, potem piano, potem ten fortepian. Elektronika pozwala na uzyskanie bardzo ciekawych efektów, rzadko wykorzystywanych w muzyce klasycznej. 

Czy uważa pan, że muzyka ludowa, która inspirowała takich kompozytorów jak Brahms czy Bartok, ma dzisiaj szansę na nowo zyskać popularność?
Tak, w takim sensie, że człowiek obecnie chce wracać do korzeni, do natury.  Tradycyjna muzyka ludowa nie jest już autentyczna, to też muzeum, podobnie jak muzyka poważna. Tworzyli ją nasi pradziadkowie i dziadkowie, ale nie rezonuje już i nie odzwierciedla współczesności. Sprawdza się jako kultywowanie tradycji, kiedy na przykład górale grają nadal tak, jak grał tata i dziadek, to jest autentyczne jak najbardziej. Ale jeżeli przez dwa, trzy pokolenia już nie grało się muzyki ludowej w pewnej części kraju, obojętnie w Polsce czy Francji, czy gdziekolwiek indziej, to staje się ona przeszłością, historią.

Jak Pan myśli, w jakim kierunku zmierza obecnie muzyka, biorąc pod uwagę przesłanie festiwalu - powrót do natury i  pokazanie ewolucji muzyki? Muzyka klasyczna wydaje się nieśmiertelna, ale młodzi ludzie często wolą słuchać muzyki pop lub elektronicznej, na przykład techno. 
Mógbłym użyć porównania, że cenię wyrafinowaną kuchnię, ale lubię też pójść na pizzę czy do McDonald's.

Czyli techno to taki McDonald's?
Nawet myślę, że to McDonald's i jeszcze kilka piw potem. Nie chcę przez to powiedzieć, że to jest złe, tego typu muzyka również spełnia swoją rolę, ale praca intelektualna przy słuchaniu techno jest zerowa. Patrząc przez pryzmat młodych ludzi, sama nazwa muzyka poważna, choć tylko w języku polskim funkcjonuje takie określenie, normalnie mówi się classical music, stwarza dystans, wrażenie serious music. Stwarza dystans i wyobrażenie, że słuchają jej tylko ludzie o wysokim poziomie intelektualnym. Warto pamiętać, że muzyka klasyczna narodziła się i rozwijała się w renesansie. Człowiek potrafi zapisywać dźwięki dopiero od XII wieku po Jezusie. Niecały tysiąc lat. Nie wiem, czy kiedykolwiek w historii powtórzy się tak wspaniały okres w muzyce jak czas renesansu, zwłaszcza włoskiego, kiedy człowiek łączył sztukę, filozofię, naukę.  Muzyka zawsze powiązana jest z historią, ludzkimi emocjami, dążeniami, marzeniami. Nie byłoby Beethovena bez Rewolucji Francuskiej albo bez Napoleona, bo napisał dla niego symfonię. Oczywiście potem się wycofał. Muzyka zmienia się, zależy właśnie od kultury, techniki.

Dokąd według Pana zmierza muzyka poważna, która inspiruje się albo sakrum, muzyką sakralną, czyli wszystkim co związane jest z Bogiem, albo muzyką ludową, profanum.
Dzisiaj w Polsce pozostały jedynie śladu folku, funkcjonuje muzyka popowa. Chociaż ostatnio było trochę muzyki folkowej na topie po "Chłopach". 

Było sporo koncertów L.U.C.&Rebel Babel Film Orchestra.
Tak, podobnie jak Zakopower grają pop inspirowany folkiem. Z kolei muzyka kościelna, a raczej Kościół w ogóle w dzisiejszych czasach jest dużo słabszy niż był kiedykolwiek. Chociaż oczywiście Penderecki jeszcze napisał dzieła sakralne, bardzo piękne, w XX wieku jeszcze czy nawet może w XXI. Ale jednak odchodzimy od tego. Mamy muzykę współczesną, która może być bardzo daleko od muzyki klasycznej, ale jednak kiedy słuchamy Bacha i Mozarta, czujemy coś wspólnego. Jak słuchamy Mozarta i Lutosławskiego, to już zastanawiamy się, jaki jest wspólny mianownik. Moim zdaniem tym wspólnym mianownikiem jest praca intelektualna. Odpowiem teraz na pani pytanie trochę odważnie, ale muzyka poważna się skończyła. Jest mi bardzo ciężko wrzucić do tego samego worka Beethovena, Bacha i nowych kompozytorów piszących muzykę współczesną, w której nie ma już melodii, nie ma już harmonii. Pewien etap w muzyce poważnej po prostu się skończył. Także przez to, że już nie rozwijają się instrumenty. Weźmy przykład skrzypiec, które narodziły w XVI wieku, pojawiło się wówczas słowo violino. Już wcześniej funkcjonowało coś podobnego do skrzypiec. Były różne szkoły we Włoszech - Cremona, Turyn, Florencja, Neapol. Każda z nich była zupełnie inna, różniły się też kształtem instrumentów. Od Stradivariusa, czyli mniej więcej 150 lat po pierwszym prototypie violino tworzymy już tylko kopie Stradivariusa albo Guarneriego, ogólnie szkoły z Cremony. Nie ma już rozwoju. Z żalem stwierdzam, że nie ma dziś odwagi, by robić inne skrzypce, szukać nowych brzmień. Wszystko jest standardowe, gramy na tych samych strunach, prawie wszyscy na podobnych modelach i wszystko brzmi bardzo podobnie. Słuchając nagrań z początku XX wieku można było odróżnić rosyjskiego skrzypka od węgierskiego czy francuskiego, nie tylko po dźwięku,  ale także po stylu grania. Dzisiaj to już niemożliwe. Wszystko stało się standardowe. Myślę, że muzyka klasyczna obecnie jest po prostu muzyką muzealną. Brakuje tego rodzaju doświadczenia, że ludzie słuchali i grali Mozarta czy Beethovena, kiedy oni żyli.  To jest ta główna różnica. Muzyka klasyczna ma dziś bardzo niszową publiczność. To jest główna różnica. Dlatego mówię, że to koniec pewnego etapu.

Konkluzja jest taka, że nie mamy geniuszy, panuje eklektyzm, wszystko w muzyce już było i obecnie tylko się miesza. Współcześnie nie mamy geniuszy muzycznych?
Potencjalni geniusze są, zawsze byli. Ale ważny jest czas i miejsce, w którym się żyje. Nie byłoby Leonarda da Vinci czy Michała Anioła gdyby urodzili się gdzie indziej, w innym czasie niż w okresie włoskiego renesansu. Bach urodził się w baroku i w epoce barokowej. Każda epoka ma geniuszy. Dziś nie tyle, że nie ma geniuszy, ale żyjemy w czasach, które nie pozwalają geniuszom się rozwijać poprzez wszechobecną  standaryzację wszystko idzie w tym samym kierunku. Jesteśmy świadkami demokratyzacji muzyki, jednak wybitnym kompozytorem nie jest człowiek, który pisze wybitne dzieło, ale ten, który ma miliony wyświetleń.

W muzyce poważnej także to już działa na tych zasadach?
Tak dzisiaj funkcjonuje świat. O wartości człowieka stanowi popularność, liczba followersów w mediach społecznościowych. O wszystkim decyduje enigmatyczna publiczność. Nie wiadomo, co to dokładnie za wartość. Geniusz dzisiaj nie miałby szans, bo geniusz nie może pisać dla mas. Mógłby, ale pewnie nie chce, zawsze będzie trochę niszowy, więc nie będzie zauważalny. Jestem przekonany, że dzisiaj geniusze także się rodzą. Ale niestety sposób, w jaki funkcjonuje świat, nie pozwala tego docenić. Muzyka poważna wymaga wysiłku intelektualnego, koncentracji, kontemplacji, nie zawsze można jej słuchać w tramwaju, podczas gdy internet to zero wysiłku intelektualnego.

Ma być wszystko wszędzie naraz. Musi mignąć zdjęcie, szczególnie młodym ludziom, wyświetlić się kilkusekundowy filmik, rolka, następna i następna. Nieustannie zmieniające się krótkotrwałe bodźce. Myśli Pan, że za jakiś czas po prostu tym geniuszem będzie sztuczna inteligencja, która stworzy genialne dzieło?
Nie, ponieważ by tworzyć cokolwiek, potrzebna jest świadomość. To jest sztuka, inteligencja nie będzie miała nigdy świadomości.

A jeżeli AI przeanalizuje tysiące dzieł i stworzy układ dźwięków na podstawie modeli matematycznych, może powstanie dzieło wybitne, ale nie będzie w nim duszy?
Sztuczna inteligencja będzie mogła tworzyć co najwyżej świetną muzykę do filmów. Nie napisze nigdy dzieła muzyki klasycznej, ponieważ to innego rodzaj wysiłku intelektualnego. Dobry kompozytor potrafi znaleźć nowe środki do przekazywania myśli, emocji, różnego rodzaju wrażeń. Właśnie dlatego muzyka poważna ma dziś coś wspólnego z Bachem i Mozartem, bo ona dalej myśli. Mozart niby nic nie wymyślił, tylko że pisał melodie, które miały 20-30 taktów, a normalny kompozytor pisze 4-8 taktową melodię. On potrafił dużo więcej. I przez to jest wybitny. Nawet jeśli nie wymyślił nowych środków, stworzył najdłuższe melodie na świecie. Naprawdę niesamowite. Beethoven wymyślił zupełnie nowe środki, poczynając od sforzando po różnych harmonie, unikalne rozwiązania. Dlatego tak ważne zawsze jest otoczenie historyczne. Sztuczna inteligencja na pewno będzie kiedyś pisać muzykę do filmów. Niestety Hans Zimmer i John Williams zostaną bez roboty. Myślę, że to jest bardzo możliwe.

Będzie tańsza i szybsza.
Oczywiście. Ale tego rodzaju muzyki, jaką tworzy człowiek dzięki swojej wrażliwości, sztuczna inteligencja nigdy nie odtworzy. Nigdy nie napisze muzyki poważnej.

Nie rozumie emocji?
Emocje można rozumieć i może je symulować nawet komputer. Piosenki popowe mają cztery akordy. I ludzie się przy nich wzruszają, nawet ja. Po prostu oglądam bajkę Disney i w konkretnej scenie po prostu puszczają tak, a nie inną muzykę, cztery akordy, a ja płaczę z synem i po prostu jest fajnie. Ale to są łatwe rzeczy, naprawdę. To zawsze te same rozwiązania harmoniczne. To, że się wzruszam, nie znaczy, że to jest sztuka.

To na takiej samej zasadzie jak kiedyś siedziałam na horrorze i postanowiłam sobie, że nie dam się wystraszyć. No i nie udało mi się.
To tak samo, że po prostu wzruszamy się mimo woli, wszystko jest przemyślanie skomponowane, obraz z historią, z dźwiękami. Tak to jest technicznie zrobione, żeby ludzie się wzruszali, jednak w tworzeniu wielowymiarowych dzieł nie chodzi tylko o to, żeby się wzruszyć, chodzi o całokształt.  To jest jak porównywać wielką powieść Tołstoja czy Dostojewskiego czy Szekspira do romansu. Teraz zresztą ludzie rzadko czytają,   można więc porównać do kilkuminutowego filmiku w mediach społecznościowych, kiedy ludzie mają się wzruszyć, bo ktoś uratował kogoś. I co? Wzruszyłem się na takim filmiku, ale czy to znaczy, że to jest dobre? To jest ta pułapka, dzisiaj celem jest wzruszyć ludzi, a oni myślą, ze to genialne. Klikam lubię to.

W zamierzeniach festiwal wychodzi z murów filharmonii, organizowane są minikoncerty w mieszkaniach prywatnych.
Zgodnie z ideą festiwalu chcemy zbliżać się do publiczności i od lat gramy koncerty w mieszkaniach. 

Na jakich zasadach odbywają się koncerty w mieszkaniach?
Każdy może wysłać zgłoszenie. Nie ma tutaj faworytów. Chętni muszą spełnić pewne kryteria dotycząc wielkości mieszkań, chociaż graliśmy już też w małych mieszkaniach, a publiczność około dwudziestu osób. Koszty są bardzo symboliczne, gospodarze zapewniają jedynie bankiet dla publiczności i muzyków po koncercie.

Czy zorganizowanie koncertu w takim miejscu nietypowym jak zamek Topacz wiązało się z jakimiś szczególnymi wyzwaniami?
Koncerty w plenerze zawsze wiążą się ze szczególnymi wymaganiami technicznymi. Jeśli będzie padać deszcz przeniesiemy się do sali balowej.

Uznał pan, że Dzień Dziecka to idealna okazja do zaprezentowania twórczości Wolfganga Amadeusza Mozarta?
Mozart jest przykładem niezwykłego, samorodnego talentu ujawnionego naturalnie we wczesnym dzieciństwie. Bardzo wcześniej pisał dojrzałe rzeczy, to jest niesamowite, rodzaj cudu. Wykonamy utwór "Symfonia zabawek" autorstwa jego ojca, Leopolda Mozarta. Zagramy razem z dziećmi,  to trochę dydaktyczny koncert. Krzysztof Szczepaniak będzie czytał listy Mozarta do ojca i do siostry. A my będziemy grać utwór Mozarta do tych tekstów. Udział wezmą uczniowie wrocławskich szkół muzycznych pierwszego i drugiego stopnia.

Aneta Pudło-Kuriata

Christian Danowicz jest absolwentem Konserwatorium Muzycznego w Tuluzie (Francja), które ukończył z wyróżnieniem w klasie skrzypiec prof.Gillesa Colliarda. W roku 2010 otrzymał tytuł magistra sztuki na Uniwersytecie Muzycznym im.F. Chopina w Warszawie, gdzie studiował skrzypce pod kierunkiem prof. Julii i Krzysztofa Jakowiczów.  Na tej samej uczelni ukończył studia licencjackie w klasie dyrygentury symfoniczno – operowej prof. Antoniego Wita i prof. Tomasza Bugaja.
Jest laureatem III nagrody na IV Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. T. Wrońskiego w Warszawie (2009), na którym został też wyróżniony nagrodą specjalną dla najciekawszej indywidualności artystycznej konkursu oraz dla najlepszego studenta UMFC w Warszawie. W roku 2010 otrzymał I nagrodę na Konkursie Muzyki Kameralnej podczas festiwalu Duxbury Music Festival w U.S.A.
Od 2010 r. Christian Danowicz jest koncertmistrzem NFM Orkiestry Leopoldinum we Wrocławiu, z którą regularnie występuje również jako solista i dyrygent.
Jest współzałożycielem NFM Trio Solistów Leopoldinum, które w roku 2012 otrzymało stypendium na studia podyplomowe w Reina Sofia School of Music (Madryt) w klasie kameralistyki prymariusza Alban Berg Quartet, Güntera Pichlera.
W 2014 r. , pod kierunkiem prof J. Pietrzaka, uzyskał stopień doktora  Akademii Muzycznej im. K. Lipinskiego we Wrocławiu, gdzie obecnie prowadzi  klasę skrzypiec. W 2017 r. otrzymał stopień doktora habilitowanego,  a od 2019 r. jest zatrudniony na stanowisku adiunkta  na Uniwersytecie Muzycznym im. F. Chopina w Warszawie.

Płyty ” Made in Poland” (2018) oraz ”Supernova” (2019), na których Christian Danowicz występuje jako solista, aranżer i dyrygent, zostały nagrodzone prestiżową statuetką  „Fryderyk”.
Christian Danowicz ma na swoim koncie występy w U.S.A,  Wenezueli, Niemczech, Francji, Szwajcarii, Luksemburgu, Włoszech, na Ukrainie, Litwie i w Polsce, gdzie jako solista wystąpił z towarzyszeniem Płockiej Orkiestry Symfonicznej, Filharmonii Lubelskiej, Filharmonii Koszalińskiej, Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Wrocławskiej, Orkiestry Kameralnej Leopoldinum, Filharmonii Bałtyckiej i Filharmonii Narodowej w Warszawie.
Jest pomysłodawcą i współorganizatorem festiwalu muzycznego „Musique au Leman” w Thonon we Francji, gdzie corocznie odbywają się koncerty muzyki symfonicznej i kameralnej z jego udziałem. Jest regularnie zapraszany na międzynarodowe mistrzowskie kursy muzyczne m.in. „Danish Strings” w Danii oraz „Śląskie Lato Muzyczne” w Opolu.
Jako koncertmistrz współpracował też z Orkiestrą Kameralną w Tuluzie, z Orkiestrą Akademii Beethovenowskiej w Krakowie , z międzynarodową orkiestrą European Philharmony i z Filharmonią Dolnośląską w Jeleniej Górze.

GŁÓWNE OSIĄGNIĘCIA:
–    2009: Międzynarodowy Konkurs  im. T. Wronskiego na Skrzypce solo: Laureat III nagrody, nagrody specjalnej dla najlepszego uczestnika UMFC i nagrody za wybitną osobowość artystyczną
–    2011: Honorowy Obywatel Miasta Sciez (Francja) – 'za jego wirtuozerię, osobość artystyczną i talent' („Citoyen d' Honneur de la Commune de Sciez – 'Pour sa virtuosité, sa personalité artistique et son talent”), nadane  przez Prezydenta Scziez  Jean-Luc Bidal
–    2016: Nagroda 'Emocje Radio Wrocław ' od Radio Wrocław Kultura „za nieustannie rozwijającą się muzyczną osobowość pokoleniowego lidera wrocławskiej kameralistyki, co owocuje licznymi koncertami i wydawnictwami'.
–    2017: Wrocławska Nagroda Muzyczna za autorską płytę Made in Poland
–    2018: Nagroda Fryderyk  za autorską płytę Made in Poland
–    2019: Nagroda Fryderyk za płytę Supernowa
–    2019: nagroda ''Argentinos en el Mundo''

 /UMFC/

Dodaj komentarz

Komentarze (0)

Nowy wątek