Koparki zniszczyły romskie baraki przy Paprotnej. Bez uprzedzenia! [FOTO]
W środę na ulicę Paprotną wjechały koparki i zniszczyły romskie baraki. Decyzja została wydana bez uprzedzenia mieszkańców. Romska rodzina została bez dachu nad głową. Staciła też cały swój dobytek.
- Mieszkańcy baraków wyszli z domu dziś około godziny 9. Wtedy przyjechała zieleń miejska i straż miejska. Informacja jest taka, że sprzątano po burzy – mówiła nam na terenie przy Paprotnej Agata Ferenc z wrocławskiej Nomady.
Dziś zlikwidowano 4 baraki, w których mieszkała romska kilkuosobowa rodzina. – Mieszkali tu od 7 lat. Wiedzieli o nich sąsiedzi, policja i MOPS. Nikt ich nie poinformował o planach wyburzenia. Ci ludzie stracili wszystko, nie mają dokumentów, nie mają dobytku swojego życia. Myślę, że warto jest zwrócić uwagę na to, że we Wrocławiu jest jeszcze jedno koczowisko i miasto stara się odzyskać ten teren, który jest nielegalnie zajmowany przez Romów. Jednak procedura jest taka, że sprawę kieruje się do sądu. Jeżeli chodzi o Kamieńskiego to w tej sprawie od dwóch lat się toczy proces i to jest droga administracyjna. Tu mieszkali ludzie. Teraz nie mają gdzie pójść - mówi Ferenc.
Miejsce, w którym jeszcze dziś rano stały baraki
Miasto tłumaczy, że nie wydało decyzji o eksmisji, lecz zrobił to powiatowy inspektor nadzoru budowlanego.
- Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego nie ma prawa eksmitować ludzi, to jest rola miasta i ono powinno zrobić to na drodze sądowej - oburza się pracownica Nomady.
Miasto zaś tłumaczy się, że nie wiedziało nic o Romach mieszkających przy Paprotnej. - Wszyscy dobrze wiedzieli, że ten teren nie jest opuszczony i że mieszkają tu ludzie. Przecież przychodził do nich nawet pracownik z MOPS-u!
Stowarzyszenie Nomada zgłosiło zawiadomienie na policję o możliwości popełnienia przestępstwa.
- Chcemy wiedzieć teraz, gdzie jest dobytek tych ludzi i czy został on w jakikolwiek sposób zabezpieczony - martwi się Ferenc.
Jedna z mieszkanek baraków mówi nam, że gdyby wcześniej wiedzieli, że mają opuścić teren, to zabraliby swoje rzeczy z baraków i przenieśli się w inne miejsce.
- Teraz nie mamy nic, nie mam pieniędzy, nie mam pieluch dla dzieci.
Gdy pytam się, gdzie teraz pójdą, mówią, że przeniosą się na Kamieńskiego.
W rozmowie z Doba.pl, Maciej Mandelt ze stowarzyszenia Nomada mówi nam, że teraz również o swój dobytek obawiają się mieszkańcy koczowiska przy Kamieńskiego.
Adriana Boruszewska Doba.pl
Przeczytaj komentarze (15)
Komentarze (15)