Kot byłego kandydata na burmistrza Bielawy zeżarł ryby sąsiada?
28 kwietnia kwietnia wrocławski sąd zdecyduje, który z kotów Patryka Hałaczkiewicza, byłego kandydata na burmistrza Bielawy, mieszkańca wrocławskiego Ołtaszyna, zjadł ryby z małego stawu sąsiadów. Patryk Hałaczkiewicz przed sądem odpowiedzieć ma za to, że nie wylegitymował się strażnikom miejskim - sprawa jest już w toku oraz że: "nie zapewnił pełnego nadzoru nad zwierzęciem".
- Poszkodowani sąsiedzi pana Patryka poprosili nas o pomoc. Udaliśmy się więc na miejsce, gdzie jednoznacznie wskazano sprawcę, którym jest kot oraz jego właściciela. Pokrzywdzeni wielokrotnie na swojej posesji widzieli wskazanego czworonoga, który zanieczyszczał teren, a koniec końców wyjadł ryby z oczka wodnego. Sąsiedzi prawdopodobnie rozmawiali z właścicielem kota, ale to nie przynosiło skutków. Próbowaliśmy sprawę rozstrzygnąć na miejscu, w tym wypadku były trzy możliwości prawne tj. rozmowa dyscyplinująca z podaniem obowiązujących przepisów lub pouczenie, ewentualnie mandat. Niestety osoba obwiniona uniemożliwiła strażnikom przeprowadzenie interwencji m.in. poprzez odmowę wylegitymowania się, co samo w sobie jest wykroczeniem. Strażnikom nie pozostało nic innego jak obligatoryjnie sporządzić wniosek do sądu - mówi Doba.pl Waldemar Forysiak, rzecznik Straży Miejskiej Wrocławia
Obwiniony ma dwa koty, które zwą się Miłka i Lulu, twierdzi że nie ma dowodów na to, że one dokonały zjedzenia ryb. Cały problem uważa za niepotrzebny, nikt nie chciał sprawy sądowej, a odbędzie się ona przez strażniczkę miejską, na którą złożył skargę.
- Sprawę założyła straż miejska biorąc jako podstawę prawną regulamin miasta, a nie Kodeks Wykroczeń. Nie rozumiem tej decyzji. Nie dostałem szansy rozstrzygnięcia tego sporu. Nie mogłem złożyć nawet wyjaśnień. Sytuacja jest kuriozalna i ośmieszająca straż miejską, bo chodzi o kwestię kotów przechodzących przez posesję, co nie jest szczególnym zjawiskiem czy to we Wrocławiu, w Bielawie czy w jakimkolwiek innym mieście. Jeżeli chodzi o kwestię wylegitymowania, to strażniczka miejska nie podała mi podstawy prawnej dlaczego chce mojego dowodu osobistego. Arogancja i niekompetencja tej instytucji poraża, bowiem nawet w swoich dokumentach nie potrafi napisać jakie formułują wobec mnie czy wobec mojej rodziny zarzuty. Po całej sytuacji złożyłem skargę na wspomnianą strażniczkę miejską co zapewne było przyczyną tak agresywnej reakcji straży i skierowania sprawy do sądu. To całkowicie kuriozalna sytuacja - powiedział Doba.pl Patryk Hałaczkiewicz
O zakończeniu opisywanego sporu będziemy informować.
Komentarze (67)
RGw