"Jak powiedzieć mu, że umieram?" – matka błaga o pomoc
Mój synek nie wie, że umieram. Czasem tylko pyta, dlaczego znowu muszę jechać do szpitala. Mam raka, w listopadzie dowiedziałam się o wznowie. Na drugi tydzień stycznia wyznaczono termin operacji usunięcia guza. Mam bardzo mało czasu – boję się, że nie zdążę. Boję się, że Staś zostanie bez mamy. Proszę Cię, pomóż mi żyć.
Miałam 31 lat, kiedy zdiagnozowano mnie u nowotwór. W głowie wykryto kilkucentymetrowego guza mózgu – glejaka II stopnia. Pamiętam, jak po pierwszej operacji z pełnej energii kobiety stałam się marionetką choroby, która mnie zabijała. Moje ciało było bezwładne, straciłam pamięć, nie potrafiłam mówić, pisać, ani czytać. Zapomniałam, jak się gra na pianinie, a z zawodu jestem nauczycielką muzyki. Czułam, że czas zaczął biec dla mnie trochę szybciej. Rak, który kiedyś wydawał się tak odległy, nagle stał się częścią mojego życia. Z dnia na dzień znalazłam się w samym centrum oddziału onkologii – miejsca, gdzie każdego dnia patrzy się na śmierć. Po długim leczeniu i operacji zupełnie inaczej zaczęłam patrzeć na życie. Dwa lata później przyszedł na świat mój synek – Staś.
6 lat temu choroba zaatakowała po raz pierwszy. W nocy dostałam ataku padaczki. Nic z tego nie pamiętam, wszystko wiem z opowiadań męża. Dostałam drgawek, moje oczy wywróciły się na drugą stronę. Sama przygryzłam sobie język. Później okazało się, że to jeden z pierwszych znaków, jakie daje choroba. Wcześniej był jeszcze ból głowy, ale to traktowałam jak zwykły objaw przemęczenia. Przyjechało pogotowie. Następnego dnia byłam już po badaniach. Tomografia głowy pokazała guza wielkości orzecha włoskiego. Diagnoza: glejak II stopnia. Kiedy wracaliśmy ze szpitala do domu, płakaliśmy oboje z mężem.
Konieczna była operacja – bardzo ryzykowna, bo grożąca trwałym paraliżem. Na szczęście guza udało się usunąć w całości. Spędziłam dwa miesiące w szpitalu, z tego część w izolatce – z dala od bliskich. Wtedy właśnie straciłam sprawność. Przez pewien czas nie było wiadomo, czy ją odzyskam. Rana pooperacyjna na mojej głowie goiła się przez pół roku – w szpitalu doszło do zakażenia gronkowcem. Przechodziłam przez piekło, nie wiedząc, czy dożyję dnia, w którym usłyszę, że jestem zdrowa.
Rok po operacji usunięcia guza zaszłam w ciążę. Wszystkie wyniki wskazywały na jedno – że można było mówić już o zakończeniu leczenia. Ze względu na dziecko odstawiłam leki antypadaczkowe. W dniu moich urodzin na świat przyszedł Staś – nasz pierwszy synek. Wyniki, które regularnie robiłam pokazywały, że guz nie odrasta, że wreszcie jestem zdrowa. Miałam wrażenie, że Staś to nagroda za cały koszmar, który przeszłam. Cieszyłam się z każdej wspólnej chwili. Po walce z rakiem i piekle, który kiedyś się przeszło, ceni się każdy dzień, w którym człowiek budzi się zdrowy. Los pozwolił mi tak żyć przez 4 lata.
16 listopada tego roku odebrałam wynik kontrolny rezonansu. Wznowa – guz zaczął rosnąć! Rak wrócił...
Codziennie patrzę na swojego synka i zastanawiam się, co się stanie, kiedy mnie zabraknie. Przecież nie mogę umrzeć – nie mogę tego zrobić Stasiowi. Żeby go wychowywać i widzieć, jak dorasta, muszę żyć. Niedawno okazało się, że guz w mojej głowie był już w grudniu 2015 roku, ale wynik badania został źle opisany przez lekarza. Nie zorientowano się, że guz powrócił.
Potrzebna jest mi natychmiastowa operacja usunięcia guza! Tym razem jest bardzo duże ryzyko prawostronnego paraliżu, dlatego operacja musi być przeprowadzona bardzo dokładnie. Muszę być sprawna fizycznie i psychicznie, żeby móc uczestniczyć w dorastaniu mojego syna! Wiem, z jakim przeciwnikiem mam do czynienia, dlatego wybrałam dla siebie najlepszą drogę leczenia. Jestem matką – matka nie może tak ryzykować… Zostałam zakwalifikowana do operacji w Niemczech. Przeprowadzi ją lekarz, który takie operacje przeprowadza średnio 6 razy w tygodniu – z dużo większym powodzeniem, niż w Polsce. Po operacji zalecono mi natomiast terapię olejami CBD. Niestety koszt tego wszystkiego przerasta moje możliwości.
Moja historia z glejakiem rozpoczyna się na nowo. Wierzę, że ta skończy się ostatecznym zwycięstwem. Wierzę, że kiedyś stanę przed Stasiem i powiem mu, że Mama już jest zdrowa, że nie będzie już więcej szpitali i rozstań. Zanim stoczę walkę o życie, muszę stoczyć walkę z czasem i zdobyć pieniądze potrzebne na operację. Proszę Cię o pomoc, bo tylko z Tobą mogę wygrać walkę o moje życie.
DOBROWOLNEJ WPŁATY MOŻNA DOKONAĆ POPRZEZ STRONĘ:
https://www.siepomaga.pl/ratujemy-iwone
Przeczytaj komentarze (9)
Komentarze (9)
pionierska-operacja-w-walce-z-glejakiem
Pionierska...