Olga Tokarczuk: pierwsze spotkanie po Noblu
Na przestrzeni dwudziestu ostatnich lat pisarka Olga Tokarczuk trzykrotnie spotkała się z czytelnikami w Dzierżoniowie. Podczas spotkań opowiadając o literaturze częstowała także sosem pieczarkowym czy odpierała zarzuty o antypolskość. Noblistkę wspomina też jej przyjaciel, poeta i krytyk literacki Karol Maliszewski, z którym wspólnie organizują noworudzki Festiwal Góry Literatury:
- Spotykałem ją często w Nowej Rudzie, kiedy jadła zupę w barze, grzebała w ciuchach w miejscowym lumpeksie czy szła załatwić sprawę w urzędzie. Znam każdą linijkę jej prozy. Na pewno będzie teraz bardziej w podróży niż kiedykolwiek wcześniej, ale Nagroda Nobla jej nie zmieni.
Na pierwszej konferencji prasowej z noblistką, 21 października w Klubie Proza Wrocławskiego Domu Literatury, ogłoszono powołanie Fundacji Olgi Tokarczuk, mającej wspierać innych twórców.
Tort z muchomora: jeść powoli, czekać
Po raz pierwszy Olga Tokarczuk przyjeżdża na spotkanie autorskie do Dzierżoniowa 30 września 1999 roku - „Prawiek i inne książki” z cyklu „Portret...”. Widzowie mogli wówczas obejrzeć monodram „Marek Marek”, w wykonaniu Adama Wnuczko z Teatru Wierszalin. Było to przedstawienie premierowe, prapremiera odbyła się w Supraślu, w siedzibie Teatru Wierszalin.
Olga Tokarczuk z Janem Peszkiem w Dzierżoniowie w 1999 roku
Premierowo wystawiono również spektakl Teatru Telewizji pt. „E.E.” w reżyserii Marii Zmarz-Koczanowicz. W spotkaniu oprócz pisarki uczestniczyli zaprzyjaźniony z Olgą Tokarczuk krytyk literacki Karol Maliszewski, który poprowadził spotkanie, a także aktor Jan Peszek. Szczególną atrakcją był przygotowany przez DOK, a serwowany czytelnikom przez samą pisarkę sos z pieczarek, nawiązujący do przepisu na muchomora w śmietanie i tortu z muchomora z książki „Dom dzienny, dom nocny”.
TORT Z MUCHOMORA CZERWONEGO
Trzy dojrzałe, barwne kapelusze muchomora, 2 i pół szklanki cukru pudru, 5 żółtek, kostka masła, cytryna, dwie łyżki rumu. Kapelusze skropić rumem. Utrzeć żółtka z dwiema szklankami cukru pudru i masłem. Dodać drobno posiekaną skórkę z cytryny. Przekładać kapelusze masą. Czerwony kropkowany wierzch tortu oblać lukrem zrobionym z reszty cukru pudru i soku cytrynowego.
Jeść powoli. Czekać.
W 2003 roku pisarka odwiedza Dzierżoniów po raz drugi. Przyjeżdża na wieczór autorski w Pegazie, 20 lutego, w ramach organizowanej co roku Stajni Poetyckiej. W programie "Szkic do spektaklu wg powieści Olgi Tokarczuk" Teatru Antrakt z Wałbrzycha. Gościem jest także reżyserka Maria Zmarz-Koczanowicz.
Olga Tokarczuk z reżyser Marią Zmarz-Koczanowicz w 2003 roku w Dzierżoniowie
Nie mam biografii, moje życie jest rozrzucone po książkach
- Bardzo długo starałam się o spotkanie z pisarką, dzwoniłam, napisałam e-mail, ale nie było odpowiedzi. Wreszcie udało mi się z nią porozmawiać po spotkaniu dla młodych twórców w ramach Festiwalu Góry Literatury w Nowej Rudzie – wspomina polonistka Jolanta Maniecka, pracująca w Dzierżoniowskim Ośrodku Kultury. Dzięki tamtej rozmowie we wrześniu 2016 roku Tokarczuk szlakiem spotkań autorskich po wydaniu „Ksiąg Jakubowych” po raz trzeci odwiedziła Dzierżoniów.
- W pisaniu Olgi Tokarczuk jestem zakochana od dawna. Cenię ją niesamowicie za narrację i stworzenie pewnego klimatu. Książka "Prawiek i inne czasy" wywarła na mnie ogromne wrażenie, dotyka sacrum. Dzierżoniów też może być Prawiekiem - uważa Jolanta Maniecka.
Podczas spotkania pojawiły się wątki o mitach, feminizmie, historii, literaturze. Olga Tokarczuk ukończyła psychologię, pracowała też jako psychoterapeutka, i zapytana, czy zdobyta wiedza akademicka "przydaje się" przy pisaniu książek, odpowiedziała, że wykształcenie może pomagać w rozumieniu ludzi. Zaskoczyła jednak wyznaniem:
- Wrażliwy czytelnik widzi mnie jak na dłoni, aż drżę na myśl o tym, choć z drugiej strony nigdy nie jestem wprost. Ja nie mam biografii, moje życie jest rozrzucone po moich książkach, to prawdziwe, codzienne, jest bardzo banalne – mówiła wówczas pisarka.
Największym objawieniem była dla niej swego czasu lektura dzieł Freuda. Przeżyła wtedy szok związany z jego metodą pracy opierającą się na nieustannej gotowości do interpretacji życia i zachowań człowieka, braku zaufania do tego, co się widzi, doszukiwaniu się głębszych znaczeń. W jej domu rodzinnym zawsze dużo się czytało.
- "Podróż ludzi księgi" jest powieścią złożoną z tego wszystkiego, co przeczytałam. Dopiero potem zaczęłam wyrażać siebie. Ktoś, kto nie czytał w dzieciństwie, nie mógłby być pisarzem. Tej wyrwy w rozwoju wrażliwości, wyobraźni i znajomości ludzi nie da się niczym zastąpić. Moje początki nie były łatwe. Pamiętam, jak po długiej ciszy pojechałam w końcu odebrać swój rękopis z jednego z warszawskich wydawnictw. Pracownica zaprowadziła mnie do sali, gdzie na półkach leżały setki takich rękopisów i poleciła: "proszę sobie znaleźć". Oczywiście nie udało mi się go odszukać i zrozumiałam wtedy dość intensywnie, że ludzi piszących, takich jak ja, jest bardzo dużo. Komu się uda, a komu nie? - zapytała retorycznie dodając, że od lat analizując źródła historyczne zastanawia się nad tym, jak mało kobiet trafia do historii. Piszą poezje, działają w kulturze, a potem znikają.
Spotkanie autorskie w 2016 roku prowadzone przez Jolantę Maniecką
Nie będziemy zdrowym społeczeństwem chowając trupa w szafie
Olga Tokarczuk musiała wówczas także stawić czoła argumentom osób zarzucających jej szkalowanie historii Polski w książce historycznej "Księgi Jakubowe".
- Pańszczyzna była systemem niewolniczym, jest na to ogromna liczba dokumentów, a jeśli ktoś zaprzecza pogromom Żydów w Polsce... Nigdy nie będziemy zdrowym społeczeństwem, dopóki będziemy chować trupy w szafie. Po publikacji książki grożono mi nawet śmiercią, ale nie cofnęłabym ani słowa. Na podobnej zasadzie jak człowiek, także społeczeństwo podlega psychoterapii. Głośne mówienie o popełnionych błędach odkrywa i niweluje źródło cierpienia, pozwala się uleczyć i iść do przodu. Pisząc "Księgi Jakubowe" opierałam się na źródłach historycznych, niektóre dialogi, jak ten pomiędzy dwoma odłamami Żydów, są wręcz przepisane. Jestem zbyt inteligentna, by w takich okolicznościach puścić wodze wyobraźni.
Na podstawie kryminału "Prowadź swój pług przez kości umarłych" – o walce starszej pani z legalnymi w świetle prawa mordercami powstał film w reżyserii Agnieszki Holland. Ujęcia kręcono w Kotlinie Kłodzkiej, jedną z ról (listonosza) odtwarza pochodzący z Dzierżoniowa aktor Sebastian Pawlak.
Olga Tokarczuk zdradziła wówczas także, że pracuje nad powieścią o Dolnym Śląsku, której akcja toczy się między innymi w tajemniczej scenerii Gór Sowich, w Bielawie oraz Dzierżoniowie.
- Fascynuje mnie okres po 1946 roku, kiedy po wojnie trzeba było na tych obcych ziemiach zbudować społeczeństwo od podstaw, z kompletnego niebytu w poniemieckiej, niezrozumiałej przestrzeni. Tygiel wielokulturowy – Polacy z Kresów, ocaleli z Holokaustu Żydzi, którzy przyjeżdżali zza Uralu, gdzie przeżyli wojnę - opowiadała wówczas.
Zaglądaliśmy wzajemnie do swoich tekstów
Poeta i krytyk literacki Karol Maliszewski pamięta Olgę Tokarczuk z 1991 roku, jeszcze przed wydaniem pierwszej książki. Pisała wtedy wiersze i opowiadania. Zorganizował spotkanie literackie w czytelni noworudzkiej biblioteki. Przyszło dziewięć osób. Olga przyjechała autobusem.
- Drobna, nieśmiała, niepozorna. Ale kiedy otworzyła usta, mówiła rzeczy konieczne, trafiała w punkt, na tle innych wydawała mi się jakimś niesamowitym zjawiskiem. Nie spotkałem wcześniej nikogo takiego. Wtedy uważała, że powinna przestać pisać wiersze, bo są lepsi – wspomina Karol Maliszewski.
W 1989 roku, jako redaktor działu literackiego w „Niezależnym Słowie”, zorganizował konkurs literacki. Olga Tokarczuk przysłała krótkie poetyckie prozy, gęste, z mocno zmetaforyzowanymi opisami, o specyficznym sposobie narracji, który jest jej znakiem rozpoznawczym do dziś. Otrzymała pierwszą nagrodę do spółki z poetą Krzysztofem Śliwką. Na I Noworudzkich Spotkaniach z Poezją jako jedyna miała prawo czytać prozę.
- Szukała domu na wsi, Wałbrzych przytłaczał ją, chciała uciec. Poprosiła mnie o pomoc, bo w gazecie prowadziłem dział z ogłoszeniami. Udało się znaleźć dom na uboczu, wybrała doskonałe miejsce do schowania się przed światem. Ukoronowaniem tego okresu są „Prawiek i inne czasy”, Dom dzienny, dom nocny”. Szukała odludzia, ale jako osoba otwarta i kontaktowa, nie potrafiłaby uciec do końca. Zawsze była obecna w życiu lokalnej społeczności, reagując na to, co się we wsi dzieje: festyny, akcje pomocy, renowacje okolicznych kapliczek. Spotykałem ją wówczas często w Nowej Rudzie, kiedy jadła zupę w barze, grzebała w ciuchach w miejscowym lumpeksie czy szła załatwić sprawę w urzędzie. Zaprzyjaźniliśmy się. Zaglądaliśmy wzajemnie do swoich tekstów, żywo je komentując. Bardzo często była pierwszą czytelniczką moich tekstów. Zatrudniła mnie potem jako recenzenta wewnętrznego w swoim wydawnictwie Ruta. Spełniała swoje marzenie: mogła wydawać książki odrzucane przez inne wydawnictwa. Gust mamy podobny, więc do kłótni nie dochodziło, ufała moim opiniom i wyborom.
Myślałem, że świat dojrzeje do tego Nobla za jakieś dziesięć lat
Naturalną koleją rzeczy, pierwsze spotkania autorskie pisarki zawsze organizowano tradycyjnie w czytelni noworudzkiej biblioteki. Olga Tokarczuk czuła się związana z miejscem, w którym stawiała pierwsze literackie kroki. W 2015 roku wspólnie z Karolem Maliszewskim zaczynają prowadzić Festiwal Góry Literatury. Akcje edukacyjne, debaty, koncerty, panele, pokazy i spotkania organizowane są głównie w Nowej Rudzie, Ludwikowicach Kłodzkich, Wałbrzychu. Przyszłoroczną edycję festiwalu także mają współprowadzić, choć Karol Maliszewski zdaje sobie sprawę, jak Nobel zmieni życie jego przyjaciółki.
- Na pewno teraz Olga będzie bardziej w podróży niż kiedykolwiek wcześniej. Ten wybór Szwedzkiej Akademii wskazuje, że to kobiece spojrzenie jest absolutnie potrzebne, a ratując świat możemy wspierać się taką literaturą. Myślałem, że świat dojrzeje do tego za jakieś dziesięć lat, ale to dzieje się już teraz. W jej spieraniu się o kształt świata nigdy nie było męskiej agresji, raczej uczyła, jak patrzeć inaczej na życie, na kobiety, na porządek społeczny i historię. Jestem wzruszony tą nagrodą, bo to nieporównywalne z niczym innym uczucie. Czytałem każdą linijkę tej prozy, jest mi niezwykle bliska, zresztą jak wielu ludziom na naszej noworudzkiej ziemi. Zdaję sobie sprawę, że teraz świat nam Olgę ukradnie. Może dojść do zatracenia intymności, do brutalnego wejścia w jej życie i burzenia spokoju koniecznego, by dalej tworzyć. Natomiast o jej pracowitość, energię i talent jestem zupełnie spokojny. Spodziewajmy się nowych, wspaniałych owoców.
We Wrocławiu powstała Fundacja Olgi Tokarczuk
Na konferencji prasowej 21 października w Klubie Proza Wrocławskiego Domu Literatury noblistka komentując zamieszanie wokół nagrody wyznała, że nie może się doczekać, kiedy zaszyje się znowu w samotności, by móc kontynuować pisanie. Wydanie nowej książki, która jak określiła pisarka - "zaskoczy wszystkich" zaplanowano na przyszły rok.
- Chciałabym, żeby Polacy czytali dużo, jak na przykład Czesi. Zdaję sobie jednak sprawę, że literatura, powieść jest wyrafinowanym sposobem komunikacji. Trzeba mieć określone kompetencje, żeby go zrozumieć. Bardziej chodziłoby więc o jakość czytania, o przełożenie myśli i przeżyć wiążących się z czytaniem na życie zewnętrzne, relacje międzyludzkie, umiejętność interpretacji zdarzeń i poziom kultury. Literatura daje nam możliwość zmiany perspektywy. Odwrotnie niż media, dążące do stworzenia wspólnej perspektywy poprzez uproszczenia, literatura pokazuje, że rzeczywistość może być oglądana z różnych stron, te perspektywy się różnią. Są tak samo uprawnione i nie powodują pójścia na wojnę. Dobra powieść daje nam możliwość życia życiami innych ludzi, doświadczania świata, który już przeminął albo go jeszcze nie ma. Dla psychiki człowieka to nieprawdopodobnie ważne. Porzucamy własne ego, kontrolujemy jego rozrost. Wydaje mi się, że jest jakiś statystyczny związek pomiędzy wielkim ego a nieczytaniem.
Podczas spotkania ogłoszono powołanie Fundacji Olgi Tokarczuk, mającej wspierać pisarzy i tłumaczy literatury. W zamierzeniach fundacja "ma stać się przestrzenią dla międzynarodowej rozmowy o możliwościach literatury w diagnozowaniu świata widzialnego i niewidzialnego, w opisywaniu rzeczywistości, w której niebezpiecznie szybko narastają nastroje ksenofobiczne i nacjonalistyczne, wreszcie przestrzenią dedykowaną rozmowie o sztuce i człowieku jako części natury. Ma stać się miejscem spotkań autorów i tłumaczy z całego świata, zajmować się programami edukacyjnymi, stypendialnymi czy rezydencyjnymi". Na siedzibę fundacji decyzją prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka przeznaczono ważny pod kątem historii literatury budynek - willę Marii i Tymoteusza Karpowiczów przy ul. Krzyckiej 29.
Konferencja prasowa w Klubie Proza Wrocławskiego Domu Literatury
Aneta Pudło-Kuriata
W tekście wykorzystałam fragmenty mojego artykułu „Pisarz bez biografii” dla Tygodnika Dzierżoniowskiego z 2016 roku oraz zdjęcia archiwalne ze spotkań autorskich z Olgą Tokarczuk z kroniki Dzierżoniowskiego Ośrodka Kultury.
Przeczytaj komentarze (106)
Komentarze (106)
=kkvdRr3Z31s