Kto chce pójść w ślady Zielińskiego i Piątka? Mało znana historia piłkarzy z „sąsiedztwa”, którzy już dziś zagrają na mistrzostwach świata w Katarze [FOTO]

wtorek, 22.11.2022 10:58 13661 19

 "Entliczek, Pentliczek co zrobi Michniewicz, tego nie wie nikt, nie wie nikt", "Uśmiechów, radości, czego będzie więcej? To tajemnica mundialu" - śpiewał podczas Mistrzostw Świata w Hiszpanii w 1982 roku Bogdan Łazuka, z tym, że trenerem z piosenki był Piechniczek. 22 listopada pierwszy mecz Polaków, którzy zmierzą się z drużyną Meksyku. Z tej okazji przypominamy sylwetki największych obecnie piłkarzy z naszego terenu, reprezentantów Polski powołanych na Mistrzostwa Świata w Katarze - Krzysztofa Piątka i Piotra Zielińskiego. Piotr Zieliński ma zagwarantowany występ w pierwszym składzie polskiej drużyny narodowej, Krzysztof Piątek może liczyć na wejście na boisko z ławki rezerwowych. 

Krzysztof Piątek: od zawsze powtarzał "będę wielkim piłkarzem"

- Krzysztof Piątek jest bardzo ważnym ogniwem kadry Polski. Mało kto wie, że jest najskuteczniejszym zmiennikiem w historii polskiej piłki nożnej. W sumie w naszej reprezentacji strzelił jedenaście goli, z czego sześć wychodząc z ławki rezerwowych, co pokazuje, że to idealny zawodnik, który może wejść w końcówce meczu i rozstrzygnąć losy spotkania – uważa wicestarosta Andrzej Bolisęga, trener piłkarza w Lechii Dzierżoniów.

Krzysztof Piątek pochodzi z Niemczy. Niespełna trzytysięczne, zabytkowe, senne miasteczko niewiele zmieniło się od czasu, kiedy pierwsze kroki na murawie na treningach Niemczanki stawiał przyszły reprezentant kadry narodowej w piłce nożnej. Trenował od pół roku, kiedy na jeden z turniejów przyjechał do Niemczy Andrzej Bolisęga z drużyną Lechii Dzierżoniów rocznik 95.

 

Zrobił wrażenie na dzierżoniowskim trenerze, który zaproponował Władysławowi Piątkowi, ojcu Krzysztofa, by syn zaczął trenować w Lechii. Czy od małego widać było, że rośnie superzawodnik?

- W wieku 10-11 lat ciężko stwierdzić czy z chłopaka będzie wielki piłkarz, jednak u Krzyśka było widać, że uwielbia strzelać bramki. Był do tego stworzony. Zawsze strzelał najwięcej goli. To go napędzało na boisku. Ten chłopak wyróżniał się, zostawiał na boisku całe serce, walczył do upadłego, nigdy się nie poddawał, nie odpuszczał żadnej piłki. Dobrze się poruszał, dobrze biegał – wspomina Andrzej Bolisęga. - Nigdy nie próbowałem zmieniać go na pozycji napastnika. To nie tak, że Krzysiek szukał piłki, to zawsze piłka znajdowała go w magiczny sposób na murawie. My się tu bawiliśmy w piłkę nożną, to nie były treningi zawodowe. Dopiero w Zagłębiu Lubin zaczął trenować na poziomie zawodowym. Ale cieszymy się, że przekonaliśmy go, żeby został przy piłce nożnej. Często chłopcy w tym wieku próbują różnych dyscyplin. Jeździliśmy na turnieje, także zagraniczne, spotykaliśmy się z fajnymi grupami w Polsce. Myślę, że to go przekonało.

Kolejna ścieżka w karierze piłkarskiej młodego chłopca nie była najłatwiejsza. Przez pięć dni w tygodniu dojeżdżał autobusem do Dzierżoniowa – około czterdzieści minut. O godz. 7.00 zaczynał pierwszy trening piłkarski, potem lekcje, po szkole kolejne treningi. Powrót do Niemczy – kolejne czterdzieści minut. W domu był około 20.00. Ten tryb życia wymagał od nastolatka niewątpliwie sporego samozaparcia. Od początku zawsze bardzo wspierał go tato, były piłkarz. Kiedy tylko u Krzysztofa spadała motywacja, wystarczył jeden telefon trenera do ojca i sprawa była załatwiona.

 

Zarówno trener w Lechii Dzierżoniów, jak i trener w Szkole Mistrzostwa Sportowego przy ul. Sikorskiego wspominali Krzysztofa jako łobuza. Jak tylko wybuchała jakaś afera, coś się działo, na wyjazdach, turniejach, obozach, wiadomo było, że stoi za tym Piątek. Zawsze zadziorny, ruchliwy, w centrum zainteresowania.

Nauczycielom w szkole, trenerom piłkarskim powtarzał: będę wielkim piłkarzem, kiedyś zagram w największych klubach na świecie. Miał cel w życiu i wszystko temu podporządkował. Takich chłopców w drużynie było sześciu albo siedmiu. Ale to właśnie on odniósł sukces. Wiedział, że trzeba mieć marzenia, ale też ciężko pracować.

 

O tym, jak to jest wyrwać się do wielkiego piłkarskiego świata z małego miasteczka wie dobrze Paweł Sibik, trener MZKS Lechia Dzierżoniów, reprezentant Polski na Mistrzostwach Świata w Korei Południowej w 2002 r. Zaczynał w rodzinnym mieście w klubie Argona Niemcza. - Długa, trudna droga. Nasze ścieżki zawodowe z Krzyśkiem na samym początku były podobne, klub w Niemczy, Lechia Dzierżoniów. Jednak on trafił w młodym wieku do Zagłębia Lubin, a ja zacząłem trenować piłkę nożną dopiero jako 16-latek. Grałem z Władysławem Piątkiem, Krzyśka pamiętam jako dzieciaka. Wyrwać się jest ciężko, ale nie jest to niemożliwe. Dziś już grający w Lechii 10-12 latkowie są zachęcani do przejścia do większych klubów.

W Dzierżoniowie Krzysztof Piątek spędził siedem sezonów. Potem było Zagłębie Lubin, Cracovia, Genua, AC Milan, Hertha Berlin, Fiorentina i obecnie - włoska US  Salernitana.

- Który polski zawodnik może poszczycić się taką ścieżką kariery? To nie przypadek, że ktoś go kupuje do klubu. Działacze obserwują, widzą, mają wobec niego plany. On w swojej karierze piłkarskiej strzelił 108 goli. To dobry wynik dla napastnika, na skalę europejską – uważa Andrzej Bolisęga. Miał okazję widzieć Krzysztofa na żywo w Mediolanie na San Siro podczas meczu AC Milan – Inter Mediolan. Oprócz emocji sportowych, był wówczas świadkiem „piątkomanii” kibiców włoskich, która zaczęła się po przejściu w 2018 roku do włoskiej Genui. Piątek wdarł się przebojem do Genui, strzelił tam sporo bramek, potem był głośny transfer w 2019 roku do AC Milanu za 35 milionów euro. Został najdroższym polskim zawodnikiem w historii. Nic dziwnego, że to robiło wrażenie. Wszyscy rozpoznawali charakterystyczną cieszynkę po strzeleniu gola – skrzyżowane pistolety.

- Włosi to naród, dla którego piłka nożna to absolutny numer jeden. Wszyscy są kibicami, wszyscy przeżywają mecze. U nas tak się nie dzieje. Kiedy po meczu kibice usłyszeli, że idzie ze mną ojciec Krzysztofa, nie dawali nam przejść, potem z restauracji musiała wyprowadzać nas ochrona. Włosi popadają jednak w skrajności. Przychodzi taki moment, że nie strzelisz gola w jednym meczu, drugim, trzecim i włoscy kibice przestają cię kochać, zaczynają nienawidzić. Krzysiek przeżył etap bożyszcza, a potem spadek w dół. Tam nie ma wybacz – ocenia Andrzej Bolisęga.

 - To nie była jego decyzja, żeby odejść z Milanu, zdecydował się na transfer do Herthy i przeszedł okres słabszy. Doszła jeszcze kontuzja. Spadła jego dyspozycja i wartość na rynku. Ale on się nie poddaje, ma silny charakter, wie, że potrafi wciąż strzelać bramki. Od tego trzeba w sporcie zaczynać, że nie wolno się załamywać. Ta stabilizacja w Salernitanie jest mu potrzebna, teraz wyjazd na Mistrzostwa Świata. Kibicujemy Krzyśkowi. No i warto dodać, że każdy transfer to nowy przypływ gotówki do Lechii jako klubu macierzystego. Najbardziej wartościowy transfer – 35 mln euro, ominął jednak finansowo dzierżoniowski klub ze względu na przepisy (zmiana klubu w tej samej federacji). Teraz przepisy się zmieniły i przy każdym kolejnym transferze Lechia dostanie pieniądze.

W dzierżoniowskim klubie skutkiem „piątkomanii” był raczej boom dziennikarski, nie przełożyła się na boom zainteresowania piłką młodych chłopców na tym terenie. Może Krzysztof Piątek powinien częściej wpadać w rodzinne strony? Od czasu wyjazdu w 2018 roku do Włoch, jak mówią jego znajomi, ani razu nie przyjechał jeszcze do Niemczy. W 2019 roku wziął ślub z wieloletnią partnerką Pauliną, poznaną jeszcze w Lubinie. Ślub i wesele zorganizowano w zamku w Wielkopolsce.

foto. Archiwum Lechia Dzierżoniów

 Piotr Zieliński: orzeł z Ząbkowic Śląskich

 „Orzeł z Ząbkowic Śląskich”, „Orzeł, który lata wysoko” - takie nagłówki najczęściej rozpoczynają artykuły i wywiady przedstawiające drogę najsłynniejszego i najbardziej rozpoznawalnego obecnie ząbkowiczanina – Piotra Zielińskiego – z małego dolnośląskiego miasteczka do reprezentacji i czołowego włoskiego klubu.

To właśnie w klubie sportowym Orzeł Ząbkowice Śląskie Piotr Zieliński rozpoczął swoją przygodę z futbolem, choć pewnie była to wtedy raczej zabawa z piłką, gdyż miał tylko 5 lat. Jego ojciec Bogdan wrócił z Niemiec i zaczął w Orle pracować jako trener. Dwóch starszych braci, Tomasz i Paweł, także ćwiczyło pod okiem taty, a na treningach i meczach często towarzyszyła im mama, Beata.

 

- Kiedy Piotr był w Orle, ja także działałem w klubie. Od samego początku był to pracowity dzieciak, jeśli chodzi o treningi. W ogóleTomek, Paweł i Piotrek Zielińscy to niesamowita żyłka sportowa i piłkarska odziedziczona po tacie. Zawsze po treningu zostawał dłużej i ćwiczył dodatkowo. Niezwykła chęć zrobienia czegoś wielkiego w piłce, do tego ogromny talent i praca – mówi burmistrz Ząbkowic Śląskich, Marcin Orzeszek.

Sam Bogdan Zieliński w jednym z wywiadów wspominał, że sport był dla syna całym światem. Wykorzystywał każdą okazję, by pograć. Grał nawet piłką tenisową w kuchni, gdzie bramką był taboret.

- Piotrka tak naprawdę znam od małego, bo chociaż jestem starszy od niego, gdzieś w tym samym czasie kopaliśmy piłkę na stadionie. On zresztą często grał ze starszymi. Cały czas był zapatrzony w piłkę, to był jego świat. Z tego co pamiętam, był raczej spokojny, ale bardzo ambitny. Strasznie przejmował się każdym zagraniem na boisku, a szczególnie złym zagraniem. Kiedy coś mu nie wyszło, bardzo się denerwował. To tylko pokazuje jego ambicję i upór w dążeniu do celu i myślę, że to pozwoliło mu odnieść taki sukces – mówi Piotr Warzocha, prezes klubu Polonia Ząbkowice Śląskie.

Pierwszym trenerem, a wielu twierdzi, że najważniejszym, który go ukształtował piłkarsko, był tato Piotra. Od swoich synów zawsze wymagał więcej niż od innych zawodników, ich zadaniem było nie tylko świecić przykładem, ale też nie mieć taryfy ulgowej ze względu na tatę. Dodatkowo Piotra cechowała duża ambicja i niesamowity upór. Kiedy zauważył, że ma słabszą lewą nogę, wytrwale ćwiczył grę lewą nogą, nawet po treningach, choć wielu by odpuściło.

- Wiele osób chciałoby sobie dziś przypisać, że wyszkoliło Piotra, ale pierwszym i najważniejszym trenerem był jego tato, Bogdan Zieliński. To jemu należą się brawa i gratulacje, bo kształtował go sportowo, poświęcał czas i wiele wymagał – przekonuje obecny prezes Orła Ząbkowice Śląskie i trener, Tomasz Stelmach. – Piotrek od najmłodszych lat grał przeważnie ze starszymi kolegami, bo był tak utalentowany. Miałem przyjemność trenować go w kadrze Dolnego Śląska, gdzie wraz z kolegami zajął dwa razy wicemistrzostwo Polski. Już wtedy na tle swoich rówieśników wykazywał ogromny talent i zdolności techniczne. Ponieważ zazwyczaj grał ze starszymi chłopakami, zawsze wydawał się mniejszy i szczuplejszy, ale to, że sobie radził, świadczyło tylko o jego umiejętnościach technicznych i inteligencji boiskowej. Na pewno też ciężka praca z tatą zaowocowała tym, że został tak dobrym piłkarzem – dodaje.

 

Wydawać by się mogło, że ktoś, kto tyle osiągnął, od dziecka był śmiały i przebojowy, ale znający Piotra Zielińskiego zgodnie przyznają, że był raczej cichym, spokojnym i skromnym chłopakiem. W szkole dobry uczeń, który nie lądował na dywaniku u dyrektora.

- Nie byłem jeszcze wtedy dyrektorem, ale nauczycielem, Piotra jednak pamiętam – wysportowany, fajny, kontaktowy chłopak. Był raczej cichy i spokojny, ale lubiany. Nie sprawiał problemów, bo jakie problemy może sprawiać chłopak, który większość czasu i energii poświęcał sportowi? – wspomina Andrzej Popławski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 im. Tadeusza Kościuszki w Ząbkowicach Śląskich, do której uczęszczał piłkarz. 

Urodzony w 1994 roku Piotr Zieliński miał tylko 13 lat, gdy trafił do Zagłębia Lubin. W 2011 roku w wieku 17 lat podpisał kontrakt z klubem Udinese Calcio i wyjechał do Włoch. Będąc jednak nawet tak daleko od domu, pozostał silnie związany z rodzicami i braćmi, którzy od początku byli dla niego wielkim wsparciem i towarzyszyli mu na każdym etapie kariery piłkarskiej. Państwo Zielińscy od 20 lat pomagają dzieciom z rodzin dysfunkcyjnych i patologicznych. Początkowo prowadzili we własnym domu pogotowie rodzinne. Gdy w domu zaczęły pojawiać się dzieciaki, 8-letni Piotrek nie umiał poradzić sobie z sytuacją. Jak mówili jego rodzice w rozmowie z TVN24, poczuł się trochę zagubiony, trochę zazdrosny, przyklejał w swoim pokoju karteczki: „To jest moje biurko”, „Nie wchodzić”, „Pukać”. Szybko jednak zobaczył, że miłości i uwagi rodziców mu nie zabraknie. Zaczął pomagać i kolegować się z dziećmi.

Już jako piłkarz włoskich klubów kupił i wyremontował dwa domy, w Ząbkowicach Śląskich i pobliskiej Targowicy, w których jego rodzice otworzyli rodzinne domy dziecka. Placówki prowadzi stowarzyszenie „Piotruś Pan”, które nazwę wzięło od imienia piłkarza. Piotr zresztą do tej pory wspiera ich działalność nie tylko materialnie, ale i poświęcając dzieciom swój czas.

Zieliński od lat wspiera także m.in. Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy ofiarowując swoje koszulki z autografem.

- Za każdym razem, gdy proszę go o pomoc, gdy napiszę do niego, to zawsze odpisze, zawsze pomoże. Nie muszę tego robić przez jego agentów, tylko zwykły, normalny kontakt. Koszulki z autografem Piotrek przekazuje od kiedy trafił do Udinese, od chyba 21. finału WOŚP, czyli już jakieś 10 lat. To są zawsze top licytacje, koszulki z roku na rok sprzedajemy za coraz wyższe kwoty – mówi Piotr Warzocha, który jest także szefem ząbkowickiego sztabu WOŚP - Muszę tu dodać, że jego brat, Paweł, obecnie zawodnik Widzewa Łódź, a wcześniej Śląska Wrocław, także nam zawsze coś przekazuje na wielkoorkiestrową licytację.

 Piotr Zieliński według portalu transfermarkt.de wart jest dzisiaj od 40 do 50 milionów euro. Jest cenionym zawodnikiem SSC Napoli i czołowym reprezentantem Polski.

- Uważam, i nie tyko ja, że jest to najlepiej wyszkolony zawodnik w naszej reprezentacji. Chłopak o niezwykłej inteligencji boiskowej i możliwościach technicznych, który chyba jako jedyny w kadrze ma obie nogi równorzędne, więc nie ma problemu, którą nogą podaje, którą uderza. Jest powiedziałbym wyszkolony kompleksowo – ocenia Tomasz Stelmach. - Widać, że miarę upływu czasu nabrał pewności siebie i wiary we własne umiejętności. Jak był młodym chłopakiem, a miał przecież 17 lat jak trafił do Udinese z takiego małego miasta jak Ząbkowice Śląskie, i potem do reprezentacji, to był anonimowy. Ostatnie lata pokazały, że jest to wiodąca postać polskiej kadry. Według mnie jest w trójce najlepszych polskich piłkarzy.

 

 

Piłkarz kilkukrotnie spotykał się z wychowankami szkółek piłkarskich w swoim rodzinnym mieście, odwiedził także swoją podstawówkę obdarowując placówkę sprzętem sportowym i koszulkami z autografami. Jest idolem i wzorem do naśladowania dla młodych mieszkańców Ząbkowic Śląskich.

- Jest on najlepszym wzorcem dla naszych piłkarzy szczególnie tych najmłodszych, jaki może być. Pokazuje, że jeśli ktoś kocha to co robi, może osiągnąć wszystko. Piotrek jest najlepszym przykładem, że z takich Ząbkowic można praktycznie podbić świat. Piotr zawsze nas obdarowuje zdjęciami z autografem, gadżetami, koszulkami – mówi Tomasz Stelmach.

Piotr Zieliński jest też świetną marką promocyjną dla samych Ząbkowic Śląskich. Już na początku kariery otrzymał statuetkę Krzywej Wieży dla Ząbkowiczanina Roku 2015. Nasi rozmówcy podkreślają, że kariera, popularność i pieniądze nie zmieniły Piotra Zielińskiego, którego można spotkać podczas jego wizyt w Ząbkowicach „na mieście” czy na stadionie. To w mieście Krzywej Wieży, w parafii św. Jadwigi, wziął w czerwcu 2019 roku ślub z także pochodzącą z Ząbkowic Laurą Słowiak. W małych Ząbkowicach pojawili się wtedy m.in. jego koledzy z kadry.

- Piotr jest niezwykle skromny, przyzwoity i życzliwy. Od początku jego kariery absolutnie nie uderzyła mu do głowy woda sodowa. Nawet teraz, kiedy spotykam go dwa, trzy razy do roku jak jest w Ząbkowicach, zawsze jest niezwykle kulturalny. Nie zmieniła go kariera, nie zmieniły go pieniądze i nie zmienił go wielki świat – podkreśla burmistrz Marcin Orzeszek.

 

Kiedy w maju 2021 roku żona Piotra rodziła ich pierwsze dziecko, syna Maksymiliana, Zieliński opuścił zgrupowanie i nie zagrał w towarzyskim meczu z Rosją. Decyzja piłkarza dobitnie pokazuje, co jest w życiu dla niego najważniejsze.

 

Przeczytaj komentarze (19)

Komentarze (19)

lechu wtorek, 22.11.2022 11:34
Piątek to mógłby brać przykład od Zielińskiego. Zielu nigdy nie...
xxx wtorek, 22.11.2022 12:19
Piotrek zawsze wita się z każdym kolegą, znajomym. Bardzo cenię...
wtorek, 22.11.2022 13:33
to prawda, Piotrka w Ząbkowicach cenimy i będziemy cenić owszem...
wtorek, 22.11.2022 14:13
Bo to jest czlowiek ktory MA wielkie serce. Aby tak...
Prorok wtorek, 22.11.2022 15:28
I bardzo dobrze ze odleciał z tego bagna Niemczanczaskiego ,kto...
Fanka niedziela, 27.11.2022 19:18
Degeneraci są w każdym mieście. Małe miasteczka juz takie są,...
Turysta środa, 23.11.2022 09:15
Patologia jest tak samo w Ząbkowicach Śląskich i w Dzierżoniowie....
środa, 23.11.2022 03:09
A piątek to z Niemczy żaden Dzierżoniów
środa, 23.11.2022 10:51
Co kogo obchodzi jakiś Piątek i jego głupie gesty ...
środa, 23.11.2022 03:08
Ludzie kto by to czytał
Zaniepokojony wtorek, 22.11.2022 16:36
Uważam materiał za krzywdzący dla młodych piłkarzy Lechii Dzierżoniów. Myślę...
Pisowiec wtorek, 22.11.2022 14:20
A w tvPiS mówili że ten Piątek to z akademii...
wtorek, 22.11.2022 13:54
Chmielewski twoja "platforma " to Miś z Bareji , Ochódzki...
Bogobojowy wtorek, 22.11.2022 13:49
Ci goście nawet do zamiatania ulic się nie nadają, ale dla was to gwiazdy, bo zagrają w zawodach morderców. Brawa .
Brawo wtorek, 22.11.2022 13:32
W pierwszej kolejności powinni nauczyć się hymnu. Polacy nic się...
wtorek, 22.11.2022 13:26
A w TVN mówili że piątek to dzierzoniowianin a on...
Byly kolega wtorek, 22.11.2022 11:48
A czy ktos wie, gdzie podziewa sie Mirek Krzak?
wtorek, 22.11.2022 16:35
Mirek jest w usa
wtorek, 22.11.2022 12:12
Trzeba nie mieć wstydu, żeby nazywać się trenerem Piątka