Co kryją podziemia Góry Lodowej Groty. Pierwsza z wielkich tajemnic Bielawy
W 1629 roku rozpoczyna się trwająca aż do maja 1930 roku epoka panowania w Bielawie rodziny Sandreczky. Państwo Adam Bogusław i Barbara Sandreczky są pierwszymi z rodu Bielawianami, a ostatnimi są Ernst Julius Adolf Erdmann von Seidlitz-Sandreczky i Barbara von Heyden-Cadow. Żywe pamiątki po hrabim Erneście brykają sobie wciąż po Górach Sowich – gdyż to on osobiście sprowadził do nas muflony.
W 1930 roku rodzina przeprowadziła się do Roztocznika. Co ciekawe, oficjalnie cała rodzina - razem z przodkami. Z jakichś względów zabrali swoich zmarłych z rodzinnego mauzoleum na Górze Lodowej Groty, opróżnili również grobowiec położony obok stawu w parku i gdzieś ich ponownie pochowali. Do dziś nie udało się ustalić lokalizacji tego miejsca. Ostatni z rodu – Adolf Graf von Seidlitz-Sandreczki zginął wraz z tajemnicą miejsca przenosin grobowca rodowego, 2 kwietnia 1945 roku podczas obrony twierdzy Wrocław. Był dowódcą batalionu wermachtu w stopniu majora. Został pochowany na miejscu, w ogrodzie zakonu sióstr Urszulanek. Ale chyba jednak nie do końca wraz z tajemnicą, bo ostatnio odnalazłem na stronach rodu Seidlitz taką wzmiankę: „Langenbielau jest teraz w Polsce, dlatego jest stracona dla rodziny hrabiego. Trzej wciąż żyjący synowie ostatniego hrabiego i ich potomkowie, tworzą dom Sovereign, Seidlitz i Ludwigsdorf.” Zapewne trzeba by do nich dotrzeć i zapytać o wyjaśnienie tej tajemnicy.
Ale wracając do naszej góry – skąd w ogóle taka potrzeba aby szukać miejsca godnego spoczynku dla zmarłej arystokracji? Otóż zdecydowały względy religijne. Ród Sandreczki (później Seidlitz-Sandreczky) to protestanci. Tradycyjne miejsce pochówku dla właścicieli Bielawy – starożytne krypty pod wieżą kościoła parafialnego, w okresach gdy kościół należał do katolików były niedostępne dla protestantów. Stąd ci siłą rzeczy musieli sobie poszukać czegoś w zastępstwie. Notabene kilka lat temu proboszcz nosił się z zamiarem otwarcia tych krypt, byłem nawet pytany o możliwość uczestniczenia w tym temacie, ale temat ostatecznie ucichł. Znajdują się obecnie pod ołtarzem, bo nowy kościół został zbudowany odwrotnie względem starego (ołtarz nowego znajduje się w miejscu wieży starego).
Podczas poszukiwań miejsca godnego spoczynku wybór padł na podziemia Góry Lodowej Groty (Eiskellerberg). Nie ma siły, tam musiały być od samego początku jakieś wyrobiska związane z pegmatytami, być może jakimiś kruszcami, kto wie czy sami Walonowie podczas penetracji naszych okolic w XII w nie maczali w tym palców. Bo rodzaj skał raczej wyklucza obecność naturalnej groty. Z czasem podziemia zaadaptowano na lodowe piwnice w których przez cały rok przechowywano w słomie lód wydobywany zimą z okolicznych stawów. A ostatecznie przebudowano te podziemia na rodzinny grobowiec właścicieli feudalnych Bielawy. Bardzo trudno ustalić kiedy pochowano pierwszego z rodu, ale znamy ostatniego.
2 grudnia 1886 roku, spod zamku w Bielawie, przez Habendorferstrasse (ob.ul.Wojska Polskiego) ruszył kondukt pogrzebowy hrabiego Hansa von Sandreczki, zmarłego w wieku 43 lat. Żałobnicy szli powoli, mieli do przejścia kawał drogi od zamku do miejsca ostatniego spoczynku członków rodu. Po przejściu grobli minęli młyn wodny z karczmą, dworski park, za parkiem po prawej stronie zabudowania cegielni, potem szli wzdłuż kolejki wąskotorowej aż do podnóża góry. I tam doszli drogą aż do zabudowań mauzoleum. Mauzoleum, bo na mapach z 1896 i 1913 roku jest widoczny utwardzony plac i dwa budynki, a później nie ma nic tylko krzyżyk i oznaczenie Erbbgr. czyli Das Erbbegrabniss (grób rodzinny).
Czyli skoro mamy już podstawową wiedzę, można ruszać w teren.
Teren jest ewidentnie przekształcony przez człowieka i to na dużą skalę. Miejsce platformy jest faktycznie wyrównane, można odnaleźć jej krawędź, niestety na miejscu mauzoleum mamy kopiec gruzu wykluczający jakiekolwiek powierzchowne badania. Potrzeba by wiele godzin pracy ciężkiego sprzętu aby dostać się do grobowca. Cóż, nasze hrabiostwo widać nie uznawało półśrodków i jak postanowiło coś zamknąć i zapieczętować to zrobiło to solidnie.
Bo myślę sobie, że tak naprawdę żadnych przenosin przodków nie było, a historia o rzekomych przenosinach całego rodu w nieznane miejsce miała służyć tylko stworzeniu zasłony dymnej i zapewnieniu spokojnego wiecznego spoczynku przodkom, bez rozwalania sarkofagów i ograbiania zmarłych. Nasza arystokracja należała przecież do elity, to byli ludzie naprawdę majętni i obawiali się hien cmentarnych. Przy likwidacji rodowego gniazda w Bielawie stanęli przed dylematem co z przodkami pochowanymi na Górze Lodowej Groty? Przenosiny wiązały się z koniecznością angażowania dużej ilości sprzętu i ludzi, budowy w Roztoczniku nowego miejsca spoczynku, w pewnym sensie sporego rozgłosu. Tymczasem w Roztoczniku na próżno szukać jakiejś krypty czy grobowca rodowego. Nikt o niczym nie słyszał. No i po co z taką pieczołowitością zabezpieczano by opróżniony rzekomo grobowiec w Bielawie?
Nie, moim zdaniem oni tam nadal spoczywają, w kamiennych sarkofagach, w zbrojach, sukniach i klejnotach. Pod tonami skał, gruzu, ziemi i aktualnie wszelakich śmieci. Nie do ruszenia, nikt im z pewnością nie zakłóci spokoju aż do końca świata.
RIP
Rafał Januszkiewicz
Przeczytaj komentarze (25)
Komentarze (25)
Potrzebuje tylko czasu i troche finansów i się wezmę za odkrywkę :)