Przedsiębiorcy na skraju katastrofy. Jak ratować lokalny biznes? Jest już hasło: „Smaczne bo sudeckie”
Na spotkaniu Śnieżnickiego Klubu Biznesu w hotelu „Abis” w Bystrzycy Kłodzkiej mało było optymizmu. Nie załamywano jednak rąk. Adam Jaśnikowski, koordynator klubu, zaprosił do rozmowy lokalnych producentów żywności i przedsiębiorców, którzy jej potrzebują. Czy 29 listopada coś zmieni w kooperacji między nimi?
Już samo hasło spotkania było zachęcające: „Smaczne bo sudeckie”. Czyż nie brzmi to obiecująco? Adam Jaśnikowski podzielił się jednak wrażeniami ze swoich rozmów z lokalnymi przedsiębiorcami. – Wielu zastanawia się, kiedy zamknąć interes. Już teraz czy po Nowym Roku... – mówił. Spotkanie miało ich wyrwać z tego marazm. Dodać choć odrobinę optymizmu w czasach, gdy koszty prowadzenia biznesu rosną w tempie ekspresowym, a środków na jego wsparcie jest coraz mniej. A potencjalni klienci ograniczają też swoje wydatki na zakupy.
Mocny głos miał tu Zbigniew Szczygieł, radny do Sejmiku Województwa Dolnośląskiego. – Budujmy społeczeństwo obywatelskie! Jak? Wspierajmy się i wymieniajmy naszymi produktami czy usługami – apelował do przedsiębiorców. Czy jednak jego propozycja, by „Smaczne bo sudeckie” stało się hasłem lokalnych przedsiębiorców zostanie przez nich przyjęta? O to nie będzie łatwo. Jak na razie nie ma kto pogodzić interesów producentów i konsumentów.
Proszę sobie wyobrazić taką oto sytuację. Co ma wybrać właściciel pensjonatu czy restauracji, by nie tyle godziwie zarobić, ale choć przetrwać na rynku? Produkty z wielkiej, sieciowej hurtowni, które przyjeżdżają tu z drugiego krańca Polski, a nawet świata i są przyzwoitej jakości w stosunkowo umiarkowanej cenie? A może doskonałe wyroby lokalnych producentów, którzy przygotowują choćby przetwory „smaczne, bo sudeckie”, ale nie ma ŻADNEJ hurtowni, w której przedsiębiorca mógłby się w nie zaopatrzyć?
To tylko jeden z problemów do rozwiązania. Trudno oczekiwać, że stanie się tu cud, tym cenniejsza jest inicjatywa Śnieżnickiego Klubu Biznesu. Być może najważniejszą jego częścią były spotkania nieoficjalne, gdzie przedsiębiorcy rozmawiali o swoich potrzebach i wymieniali się kontaktami. Bez takiej współpracy będzie im bardzo trudno. A kto nie zechciałby zjeść kiszonej (nie kwaszonej!) kapusty z Trzebieszowic od państwa Alicji i Józefa Piesiaków? Albo skosztować pstrąga z Goszowa od pana Dominika Gibowicza?
To tylko przykłady produktów, o których śmiało można powiedzieć „Smaczne bo sudeckie”. A są u nas przecież jeszcze serownie, młyn, hodowle owiec czy bydła, pasieki nawet trudno zliczyć... Niezwykle cenne były zatem prezentacje możliwych dotacji i niskooprocentowanych pożyczek, które mogą otrzymać przedsiębiorcy, choćby na wyposażenie stanowisk pracy czy podnoszenie kwalifikacji pracowników. O możliwej pomocy organizacyjnej i finansowej mówili przedstawiciele m.in. Fundusz Regionu Wałbrzyskiego i Karkonoskiej Izby Gospodarczej.
Hasłem Śnieżnickiego Klubu Biznesu jest „Razem możemy więcej”. Bez wątpienia: mikro i mali przedsiębiorcy muszą w tych trudnych czasach się wspierać, by przetrwać. A w końcu trafią też do Polski środki z Krajowego Planu Odbudowy. O te łatwiej będzie się starać właśnie razem. [kot]
Przeczytaj komentarze (28)
Komentarze (28)