Boją się o życie, więc zdemontowali kraty w oknach?
15 grudnia 2014 roku w Makowie szaleniec podpalił pokój w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w, którym znajdowały się dwie pracownice socjalne. Obie, młode kobiety poniosły śmierć. Czy pracownicy tzw."opieki" z Marcinowic czują zagrożenie ze strony swoich klientów?
Kilka dni temu wójt Władysław Gołębiowski nakazał demontaż krat z okien w ośrodku.
- Zdemontowanie krat nastąpiło z dwóch powodów. Zagrożenie ze względów przeciwpożarowych. Nie ma w ogóle odwrotu i drogi ucieczki, gdy zamontowane są takie kraty. Zagrożenie występuje również ze względu na tzw. trudnego klienta - mówił dla telewizji Polsat, wójt Marcinowic, Władysław Gołębiowski.
Kierowniczka Ośrodka Pomocy Społecznej w Marcinowicach popiera decyzję wójta, jednocześnie wskazując, że nigdy w ośrodku nie doszło do sytuacji, w której pracownicy musieliby uciekać przez okna.
- Nigdy nikt nas nie obraził, nigdy nie mieliśmy żadnego problemu z petentami. Mam jednego podopiecznego, który jest człowiekiem chorym i wymaga udzielenia mu pomocy. Czasami nie panuje nad swoimi emocjami, ale podkreślam jest to choroba. Zostanie wkrótce umieszczony w szpitalu. Do tej pory wiadomo, że są różni klienci, z jednymi współpracuje się łatwo, z innymi ciężko, ale przez okno nie musiałyśmy nigdy uciekać. Boję się, że teraz przez nagłośnienie sprawy nasi podopieczni będą czuli dyskomfort gdy przychodzą do nas i dopiero to nam zagrozi realnie. Jest mi wobec tych ludzi trochę wstyd- tłumaczy Anna Lipka, kierownik ośrodka.
W Polsce pracuje 19 tysięcy pracowników socjalnych. Ich życie oraz zdrowie codziennie narażane jest na niebezpieczeństwo.
Justyna Bereśniewicz, doba.pl
Przeczytaj komentarze (11)
Komentarze (11)
rl]