Męskie granie na Krupniczej
Po niezwykle zaciętym spotkaniu wrocławscy Gwardziści pokonali BBTS Bielsko-Biała 3:2. Najlepszy występ w tym sezonie zaliczył Michał Superlak, który mecz zakończył ze statuetką MVP. Widowisko na koniec roku w hali Gwardii było przednie.
Mecz z bielskim klubem zapowiadał się naprawdę emocjonująco. Do walki mieli stanąć najlepiej punktujący w całej lidze – Kamil Maruszczyk i Oleg Krikun. Na początku spotkania to Maruszczyk wybijał się na pierwszy plan. Wspierany przez Michała Superlaka i Łukasza Lubaczewskiego, tercet tworzył niezłą siłę ofensywną. Jak się później okazało, to był jednak dzień Superlaka. W cały spotkaniu postawił trzy punktowe bloki, dokładając pięć asów serwisowych, przede wszystkim nie wstrzymując ręki na skrzydłach w najtrudniejszych momentach. Łącznie atakujący Gwardii zdobył 24 oczka w całym meczu, tyle samo, co wspomniany Krikun.
- Początek tego meczu to nasza absolutna dominacja. Graliśmy bardzo pewnie w ataku, ja sam czułem się świetnie fizycznie. Przede wszystkim bielszczanie mieli spore kłopoty w przyjęciu i my potrafiliśmy to wykorzystać – mówił Superlak.
Pierwsze dwa sety to obraz pewnej gry zespołu Piotra Lebiody, który dysponował dobrym przyjęciem i świetna zagrywką. Jakub Nowosielski na rozegraniu miał dzięki swoim kolegom sporą swobodę. Często decydował się na grę środkiem siatki, gdzie mógł liczyć na wsparcie Błażeja Szymeczko i Arkadiusza Olczyka. Olczyk wrócił po kilku tygodniach przerwy z powodu kontuzji stawu skokowego i zdobył 9 cennych punktów w kluczowych momentach seta. Na dorobek złożyły się między innymi trzy solidne bloki i 86% skuteczności w ataku. Szymeczko również był w dobrej dyspozycji, oprócz dobrej gry na środku siatki, dołożył jeszcze jednego asa serwisowego.
Po drugim secie, wyszarpanym z gardła przeciwnika w samej końcówce, bielszczanie nie poddali się i całkowicie odmienili swoją grę. Kilka kluczowych zmian w drużynie Pawła Gradowskiego, pozwoliło wrócić BBTS-owi do gry. W ataku swoją skuteczność poprawiła jedna z największych gwiazd 1. Ligi – Oleg Krikun, który przez dwie pierwsze partię – nie grał aż tak równo. Dodatkowo na boisku pojawił się Bartosz Firszt, który tego dnia w hali Gwardii czuł się tak dobrze, jakby był wieloletnim graczem zespołu z Wrocławia. Serię zagrywek w wykonaniu tego młodego przyjmującego – zapamiętamy jeszcze długo… Mimo coraz lepszej gry rywala, Gwardziści wystawili kibiców na mocną próbę, żeby ostatecznie sięgnąć po sukces.
- Zespół z Bielska-Białej walczył do końca. Te pierwsze dwa sety w naszym wykonaniu nie odebrały im woli zwycięstwa. W trzecim i czwartym secie coś, co na pewno odmieniło obraz ich gry, to skuteczna zagrywka, która nieco odrzuciła nas od siatki. Tie-break to była już całkowicie wyrównana walka. Nikt nie odpuścił, poziom był bardzo wyrównany i tak naprawdę to niuanse zadecydowały o końcowym wyniku – komentuje Leszek Mazur, drugi trener Gwardii Wrocław.
W czwartym secie bielszczanie zdołali doprowadzić do remisu i po takich przebiegu meczu, najsprawiedliwszym rozwiązaniem okazał się być tie-break. Decydująca partia tego spotkania była już prawdziwą wymianą twardych, męskich ciosów. Ostatecznie to Gwardia zachowała zimną krew w zaciętej końcówce i wygrał cały mecz za dwa punkty. Oczka, które pozwoliły drużynie trenera Lebiody na koniec roku wdrapać się na 6 miejsce w lidze, wyprzedzając… BBTS Bielsko-Biała. Teraz przed Gwardzistami przerwa świąteczna, która potrwa do 27 grudnia. Wtedy GWR wróci do treningów, by już 5 stycznia na wyjeździe zmierzyć się z częstochowskim Norwidem.
KS GWARDIA WROCŁAW – BBTS BIELSKO-BIAŁA 3:2 (19, 24, -16, -21, 13)
Gwardia: Szymeczko (9), Lubaczewski (13), Nowosielski (2), Maruszczyk (12), Superlak (24), Kaźmierczak (1), Dzikowicz (libero) oraz Obrempalski, Naliwajko (6), Sternik (1), Fijałka, Olczyk (9), Lebioda (libero), Śnieżek.
BBTS: Macionczyk (2), Buniak (1), Piotrowski (13), Sukhatskyi (6), Cedzyński (6), Krikun (24), Koziura (libero) oraz Nowak, Sawicki, Firszt (9), Adamczyk (4), Skotarek, Oniszk (4).
Foto. Aleksandra Twardowska
Komentarze (0)